|
Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Forum jest moderowane o różnych porach
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Pią 20:10, 07 Sty 2011 Temat postu: Jeszcze raz Gadowski |
|
|
Dlaczego on,po przeczytaniu ze zrozumieniem każdy o poziomie IQ powyżej 85 powinien sobie sam dośpiewać.Miłej lektury
"Ostachowicz i Copperfield
Mam kilku dawnych znajomych, którzy teraz są w elicie władzy. Czas świąt sprawia, że można po ludzku porozmawiać. Cóż z tych rozmów wynika? Ano, to co czułe ucho zdążyło już wyłapać w coraz bardziej asekuracyjnych wypowiedziach tzw „dziennikarzy i publicystów” zajmujących uwagę w głównych mediach.
Krótko mówiąc jest tak: do listopada jakoś dało się piarowskimi sztuczkami odciągać uwagę ludzi od portfeli, katastrofy smoleńskiej i coraz gorszego stanu organizacji państwa. Grudzień upłynął świątecznie, ale w styczniu powoli zaczyna wychodzić szydło z worka.
Największa po 1989 roku zapaść organizacyjna PKP ma charakter symboliczny, ujawniła jedynie w jakim stanie znajduje się administracja publiczna w ogóle. Nie lepiej jest z zarządzaniem spółkami skarbu państwa, Agencją Mienia Wojskowego czy agencjami rolnymi.
Nawet mityczny Igor Ostachowicz nie wymyślił niczego tak zabawnego, co pozwoliłoby uwagę Polaków odciągnąć od kolejowych peronów. Sam niedawno podróżowałem z Gdyni do Warszawy. Na peron w Sopocie pociąg wjechał z godzinnym opóźnieniem (nikt nie zapowiadał zmian, więc tłumek naiwnych podróżników, przy dziesięciostopniowym mrozie, konserwował się na peronie), potem okazało się, że pół składu jest … nieogrzewane. Po drodze mijaliśmy stojące pociągi widma.
Spójrzmy głębiej - nie da się ukryć korupcyjnego bałaganu w rządowych instytucjach nadzorujących budowę autostrad. Jeśli ktoś chce poznać stan naszych firmowych tras doradzam skorzystanie z administrowanego przez Stalexport odcinka z Krakowa do Katowic.
A teraz uwaga dla tych, którzy, poza sportem, maja wszystko w...głębokim epilogu.
Piłkarskie Mistrzostwa Europy A.D. 2012 zbliżają się wielkimi krokami, nie da się już ukryć faktu, że liczący się dziennikarze z Zachodu coraz intensywniej zbierają materiały o powiązaniach pomiędzy rządowymi agendami odpowiedzialnymi za przygotowanie tej imprezy a...kryminalnym podziemiem. (Nie chodzi tu wyłącznie o korzystanie z wciąganych „nosowo” używek, ale o sprawy poważniejsze). Skandal na Ukrainie wisi w powietrzu, jeśli do tego dołączą publikacje z Polski (wystarczy przypomnieć kryminalne przygody ostatnich ministrów sportu i już jest start do rewolwerowego tekstu), wizerunkowo będziemy na pewno do przodu.
Publikacje ukażą się przed 2012 rokiem.
Zachodni dziennikarze bardzo interesują się także przemytem kokainy, który w ostatnich miesiącach sprawił, że Polska znów znalazła się w zainteresowaniu DEA i jej pokrewnych, europejskich agend. DEA, jak już pisałem, przezornie zamknęła biuro w Warszawie.
Słowem przestępczość rośnie, i na razie nasze media zdają się tego nie zauważać. No chyba, że są to trudne do wytłumaczenia napady na placówki SKOK – ów.
Klajster ze strony Najlepszej Telewizji zauważalnie jednak słabnie. Oto okazuje się, że dziennikarze tejże trafiają na, odkryty wiele miesięcy temu, trop afery z budowa „Orlików”.
Najlepsza Telewizja nieco jeszcze dyszkancikiem, ale zaczyna podszczypywać obóz premiera. Zdaje się, ze tylko otoczenie Pana Prezydenta (z przyczyn ciekawych) pozostaje nietykalne. Czyżby kłopoty z wejściem na giełdę jednej z firm należących koncernu i ponad pięćdziesiąt milionów euro strat, zaczynały stymulować myślenie?
Jeśli ktoś ważny w koncernie wyprzedaje w okresie świątecznym, gdy jest cicho, spory pakiet własnych akcji, to zaczyna być jeszcze bardziej ciekawe.
I wreszcie rzecz najważniejsza – spirala podwyżek dopiero się rozkręca, bałagan z OFE i ZUS tylko pogarsza wiarygodność państwowych instytucji. Budżet już w styczniu wyrwał się spod kontroli ministra Rostowskiego.
Rząd Donalda Tuska stoi przed nierozwiązywalnym dylematem: albo radykalnie ciąć wydatki na cele społeczne (dotacje do górnictwa, zasiłki, wynagrodzenia budżetówki, służba zdrowia, oświata, administracja etc) co oznacza uderzenie we własną bazę wyborczą, albo też stracić poparcie kół finansowych na Zachodzie i zyskać jak najgorsze recenzje w gremiach kierowniczych Unii Europejskiej.
Dylemat brzmi: albo radykalny spadek poparcia w kraju, albo też spadek notowań na arenie międzynarodowej. Innej możliwości nie ma.
O tym wszystkim wiedzą przyjaźni rządowi komentatorzy (gwiazdy ostatnich miesięcy), a pismo nosem wyczuwa sfora kochających władzę żurnalistów.
Pierwsi zaczynają więc delikatnie dystansować się, na wszelki wypadek poszerzać rozkrok, a drudzy z instynktem pokojowych pudelków stoją „słupka” i czekają na treść nowych wiatrów.
Zapamiętajcie tedy najpiękniejsze wyczyny Kuźniarów, Sekielskich, Morozowskich, widowiskowe lansady Lisa przed gospodinem Miedwiediewem, trzeźwo błyszczące oczka Miecugowów i im podobnych. Zapamiętajcie...bo już niedługo nie poznacie swoich pupili!
Nie poznacie kabareciarzy i mistrzów ciętego dowcipu: Wojewódzkich, Figurskich, „Neonówki” i podobnie oświeconych luminarzy.
Będziecie przecierać oczy jak po linii i na nowej bazie zaczną przywalać premierowi i jego ministrom.
Etatowi eksperci odmą policzki mówiąc – przecież sugerowaliśmy, ze tak będzie - , a „dziennikarze” zadmą w róg „niezależności”, znów do akcji ruszą „śledczy” i zaroi się od opisywanych bez propagandowej katarakty afer.
Na koniec zostawiłem kwestię katastrofy w Smoleńsku.
To już nie jest oszołomstwem mówienie o agencie Turowskim na lotnisku Siewiernyj?
Można twierdzić, że Rosjanie nakarmili nas żałosną parodią śledztwa, czymś w stylu issliedowanija w sprawie tragedii „Kurska”, czy najnowszego procesu Chodorkowskiego?
Można głośno mówić o okolicznościach i zleceniodawcach zabójstw Litwinienki, Politkowskiej i małżeństwa Kałasznikowów?
Na Białorusi nie rządzi dyplomatyczny partner tylko dyktator?
Premier tupie nogą, pułkownik Klich ujawnia skandaliczne zaniedbania śledztwa, Monika Olejnik ma rozbiegane oczy...
Kto odpowie za uczynienie z najważniejszego śledztwa naszej epoki parodii?!
Zaraz dowiemy się jak o prawdę o Smoleńsku walczył Jacek Snopkiewicz, Najlepsza Telewizja in gremio, „Gazeta Wyborcza” e tutti quanti.
Staną, jak zwykle, w pierwszym szeregu i wypną piersi krzycząc: ja też, ja tez miałem wątpliwości! -
Styczeń pokazuje jak słabe są szwy, którymi sfastrygowano naszą rzeczywistość. Kolejne miesiące mogą stać się generalnym sprawdzianem dla metody rządzenia opartej na medialnej prestidigitacji.
Jak długo bowiem można rządzić ludźmi zabierając im pieniądze?
Partia grilla też ma swoją wytrzymałość. Rząd znalazł się w pułapce własnego wizerunku. Cudów musi dokonywać od ręki. Niech tylko spróbuje apelować do rozsądku i zimnej kalkulacji!
Ludzie nie znoszą budzić się w zimne, ciemne poranki, kiedy tv nie nadaje „Tańca z gwiazdami”.
Co z tego wynika? Tylko tyle, że rząd Donalda Tuska nie może liczyć na rozsądek elektoratu, do którego kiedyś mógł się odwołać najbardziej reformatorski w ostatnich latach rząd Jerzego Buzka.
Donald Tusk postawił na inna monetę, a więc w tym roku bardziej niż Igor Ostachowicz premierowi konieczny będzie David Copperfield i to w najlepszej formie.
W 2011 roku Polacy mogą powiedzieć - sprawdzam!"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Pią 20:14, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Pon 10:25, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Komisja 'odciskowa" przesłuchiwała:z w polityce.pl dnia 24.01.2011
"Rozmijam się... "Młody poseł, chyba z SLD, burknął przy włączonym mikrofonie, że przydałoby się wsadzić mnie na wariograf"
Kilka dni temu ogolony i umyty stawiłem się przed obliczem sejmowej komisji do spraw nacisków. Właściwie nazwa komisji jest dłuższa i bardziej skomplikowana, ale chyba nawet skrupulatne sekretarki tego ciała nie są w stanie poprawnie wypowiedzieć treści jej szyldu..
Mniejsza z tym. Jak już wspomniałem: trzeźwy, umyty i ogolony stawiłem się przed parlamentarną komisją w sejmowej Sali Kolumnowej.
Chorobliwie mniemałem, że posłowie – śledczy zechcą mnie wypytać o kontrakty gazowe zawierane z rosyjską mafią. Coś mi tam się jeszcze po głowie telepie, a katowickie śledztwo w tej sprawie, jak wiele innych, zmarło w ciszy - ku radości wielu biznesmenów i polityków. Podejrzewałem, że może będę opowiadał o przekrętach paliwowych, handlu bronią, czy chociażby o powiązaniach starych speców z prl – owskich służb z zupełnie nową i świeżutką elitą znów III RP. Ostatecznie mogłem poopowiadać o grupach lobbingowych, rosyjskich wpływach etc etc. Niektóre z tych motywów czytelnicy znają już do znudzenia. Nic jednak z tych rzeczy! Nikt nie pytał mnie o takie drobiazgi.
Zostałem wezwany, aby zeznać co wiem o podsłuchiwaniu i inwigilowaniu dziennikarzy w czasach rządów PiS i ministra Ziobro.
Na początek grobowym tonem przyszpilono mnie pytaniem posła PO:
Czy pan zna Zbigniewa Ziobro?!
Tak - odrzekłem mężnie, więc dalej poczynano sobie ze mną jak z potencjalnie podejrzanym.
Okazuje się, że moje kolegowanie się ze Zbigniewem Ziobro, fakt powszechnie znany, jest w dzisiejszych czasach poważną okolicznością obciążającą.
Ten sam poseł (nazwiska nie wymieniam) strzelił następnie równie błyskotliwym pytaniem:
Czy pańskie funkcje w mediach publicznych były spowodowane protekcją pana Ziobro?
Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że istotnie były spowodowane poparciem, ale nie pana Ziobro, a pana Bronisława Wildsteina, ówczesnego prezesa TVP. Po prostu Wildstein miał ochotę ze mną wówczas pracować. Odpowiedź nie była dobra. Spojrzenia kilku posłów stały się sztyletowe.
Potem przepytywano mnie na okoliczność „rzekomego" zagrożenia życia pana Ziobro.
Tu muszę czytelnikom wyjaśnić, że kilka lat temu Przemek Wojciechowski i ja dowiedzieliśmy się z dwóch niezależnych od siebie źródeł, że może być planowany zamach na ministra sprawiedliwości.
Niezwłocznie, oficjalnie poinformowaliśmy o tym Zbigniewa Ziobrę. To cała nasza rola w tej sprawie.
Pytania komisji nie zmierzały jednak do tego, aby drążyć ową sprawę spisku na życie ministra, z pytań śledczych wywnioskowałem, że sprawa zagrożenia ministra stała się pretekstem do zbrodniczej inwigilacji najwspanialszych polskich dziennikarzy.
Co drugie pytanie wbijało mnie więc w krzesło esencją w stylu: czy pan wiedział o inwigilacji?, czy pan wiedział że sprawa posłuży do inwigilacji?.
Odpowiadałem - trzeźwy jak niemowlę,- że zupełnie nie mam pojęcia o świecie w którym żyje komisja.
Wywnioskowałem też, że gdyby Ziobrę zabito co najmniej dwóch, a może i trzech komisji sejmowych teraz by nie było (ileż podatnik zaoszczędziłby środków). Nie byłoby też zapewne komisji w sprawie jego zabójstwa (brrr przepraszam za cierpki humor w nie najlepszym gatunku).
Bo jak wiadomo są śmierci słuszne i zbrodnicze.
Kiedy okazało się, po kilkunastu moich odpowiedziach, że nie jestem zbyt cennym materiałem dla komisji, jakiś młody poseł, chyba z SLD, burknął przy włączonym mikrofonie, że przydałoby się wsadzić mnie na wariograf.
Panie pośle, wariograf nie powoduje drżenia moich chudych łydek, ale wiercenie wiertarką w kolanach, akumulator na jądrach .....jak najbardziej!
Przepraszam, że opowiadam wam takie dyrdymały, ale ilekroć poważnie wypełniam swoje obowiązki jako obywatel, tylekroć moje własne państwo raczy mnie haszkowskim (może nawet bardziej hrabalowskim) poczuciem humoru. Tak się od lat rozmijamy.
Nawiasem mówiąc czytałem coś o zbrodniach, których obiektem był pan Czuchnowski i tak sobie przypomniałem, że w prokuraturze w Opolu - na widoku publicznym i do publicznego wglądu - leżą bilingi rozmów z mojego prywatnego telefonu. Nikt, ja też już machnąłem na to ręką, jakoś nie wszczyna wokół tego faktu śledztwa, awantury czy choćby drobnej draki. Komisja też się tym nie zajęła.
Widocznie ja nie jestem dziennikarzem, a może coś przeoczyłem i nie jestem też obywatelem.
Aha i jeszcze ostatnia dykteryjka:
Ubawił mnie śledczy poseł PO gdy spytał czy w latach „terroru kaczyzmu" (to jeszcze nie jest oficjalne sformułowanie zawarte w raporcie komisji a jedynie moja niewyszukana licencja poetica) używałem telefonów na kartę. Hmm – a czy ja wyglądam na Rycha, Zbycha etc? Po co?
Przecież żyję w praworządnym państwie, które strzeże moich interesów tworząc różne komisje do spraw tego i owego.'
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Pon 10:29, 24 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Śro 7:17, 02 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
z salonu 24:
"Siedziałem ostatnio na Podhalu, pewnego wieczora w Poroninie Józek, mądry i doświadczony facet o sękatym ramieniu i złotej duszy, wypił kieliszek, skrzywił się i jakoś tak boleściwie zamilkł.
- Cóż ci Józefie? Zrobił ci kto despekt jaki?
- Nie, ino tak się zastanawiam.
- Nad czym druhu miły?
- A gdzie oni są?
- Kto oni?
Józef stropił się jeszcze mocniej i brodę podparł dłonią jak model Rodina, wpatrzył się gdzieś daleko, gdzieś przez szybę.
- Bo widzisz odkąd wywaliliśmy stąd Lenina, to myślałem, że już dziadostwa nie będzie.
Spojrzałem wyczekująco.
- A tu, kruca fuks, siedemnastu u nas na Palikota głosowało, dziesięciu to już znaleźliśmy, ale zachodzę w głowę, gdzie jeszcze tych siedmiu? -
Twarz Józefa wyrażała poważne, obywatelskie zafrasowanie...
Uwierzcie mi, są w Polsce krainy, gdzie niczego nie da się postawić na głowie, ani zdziwacznić.
Panie Palikot, jeśli masz pan ochotę na ciekawe przeżycie, przyjeżdżaj pan do Poronina i zaproponuj pan zdjęcie krzyża.... w urzędzie gminy dajmy na to."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Czw 5:57, 15 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
A jeśli właśnie zaczęła się piękna katastrofa...? "Dlaczego więc upadek żurnalistyki jest groźny dla Ciebie i dla mnie?"
Coraz częściej łapię się na tym, że powtarzam banalne obserwacje, ot takie, że im większy płaz tym dalej zajdzie. Prawda to ani nowa, ani też specjalnie odkrywcza.
Zajmowanie się światkiem medialnym zaczyna przypominać grzebanie w coraz bardziej cuchnącym szlamie, ktoś także - całkiem słusznie - może stwierdzić, że nikogo już nie obchodzą dziennikarskie problemy i środowisko polskich dziennikarzy same sobie jest winne, że znalazło się w takim, dość obrzydliwym, stanie. Uwaga słuszna i ożywcza – jest jednak jeden szkopuł – jeśli pozostaną jedynie Sekielscy, Morozowscy, Lisy, Machały – Fabisiaki, Gugały, i...kilka pieter niżej... Drohomireckie (taka krakowska odmiana kameleona), to kto poinformuje społeczeństwo, że właśnie przyszła zła godzina?
Czy uważacie, że to „towarzystwo” będzie miało odwagę aby stać się posłańcem złej nowiny? Nikogo nie musi interesować stan środowiska dziennikarskiego, nawiasem mówiąc jest podobny do tego w „stanie wojennym”, tylko więcej w nim galarety: zweryfikowani przyjaciele władzy zostają, myślący niezależnie, lub tylko mający zbyt mało plastyczne karki i twarze, wylatują. Nikogo ta powtarzająca się jak widać cyklicznie degrengolada nie musi interesować, pod jednym wszakże warunkiem: że istnieje alternatywny kanał przesyłu wiadomości prawdziwych – nie poddanych cenzurze.
Swoją drogą czasy Tuska przyniosły zjawisko, którego nie spodziewał się nawet Orwell – cenzura nie wymaga już wielkich urzędów i cenzorskich nożyc, wynalazek polega bowiem na tym, że z wielkim sukcesem zastosowano implementację odruchów w stylu tresury psów Pawłowa.
Za czasów PRL funkcjonował, śmieszny wówczas, dziś mniej, bon mot: obywatelu wyręcz ZOMO – obij się sam!. Dziś pewnie nikogo by to już nie śmieszyło. Dlaczego?
Otóż świadomy obywatel Trzeciej Rzeczpospolitej Ludowo – Obywatelskiej nie musi czuć na sobie czujnego spojrzenia cenzora, jego rolę doskonale pełnią propagandyści z TVN, a ostatnio też TVP – oni drukują obywatelom w mózgach zerojedynkowe odruchy zawiadujące (czasem już poza ich świadomością) tym kiedy mają szczerzyć kły, a kiedy anielsko się uśmiechać.
Postać „kułaka”, „zaplutego karła reakcji”, „grubego imperialisty z pękatym cygarem z zębach” czy wyszczerzonego jak wampir Trumana, zastąpił niewielki, pękaty jegomość w okoloemerytalnym wieku.
Ludzie, widząc Jarosława Kaczyńskiego, mają ujadać jak sfora wygłodzonych kundli, na widok Antoniego Macierewicza mają toczyć pianę wścieklizny, a samo wspomnienie o Andrzeju Gwieździe, Annie Walentynowicz czy Krzysztofie Wyszkowskim powinno wywołać intensywny jak wymiociny stek wyzwisk.
Świadomy i nowoczesny, nie obarczony „polskością nienormalnością”, obywatel powinien cenzurować się sam i to na poziomie podświadomym, tak aby sam fakt ocenzurowania nie sprawiał mu najmniejszego dyskomfortu, a w idealnej sytuacji nie pozostawiał nawet drobnego śladu w polu świadomości.
Poglądy kaprali postępu z „Trybuny Ludu” III RPLO (wiecie jaki tytuł mam na myśli) i poukrywanych w nowoczesnym budynku TVN starych politruków, mają być poglądami narodu, a program „Partii” - tej „Partii”!- jedynym sposobem myślenia o świecie, współczesności, wartościach i widokach na przyszłość.
Jako stary wichrzyciel i „antypostępak” pewnie bym się na to burzył z powodu samego faktu stosowania tak prymitywnej w istocie socinżynierii, ale mój rozsądek, gdzieś tam by szeptał: jeśli „Partia” ma dobry program, jeśli „Partia” służy krajowi, to niech tam...odrobina dyktatury, zwłaszcza takiej wciąż jeszcze przecież miękkiej, mało totalnej, w istocie opartej na medialnych hologramach, może Polsce w efekcie posłużyć. Dyktaturka ze świadomością drogi – rzecze mój przewrotny rozsądek – nie musi koniecznie powodować śladów na tyłku, a kierunek w konsekwencji przyniesie jakiś tam zamierzony cel.
Problem jednak w tym, że „Partia” najzwyczajniej w świecie nie ma pojęcia o tym co sama wyprawia, nie obejmuje nawet w części spraw krajowych, a jej jedynym kierunkiem (bardziej nawet intuicyjnym niż jasno uświadamianym) jest dążenie do utrzymania władzy za wszelką cenę, władzy dla samej władzy, lub też władzy ze strachu przed jej oddaniem i konsekwencjami, które fakt ten może spowodować. Rządzi zatem strach i cwaniackie szukanie ewakuacyjnych drzwi.
A to już nie tylko, że niebezpieczne, ale też ze wszech miar zdradliwe, zdradliwe dla polskiej niepodległości.
To nie Donald Tusk wymyślił bowiem strategię polegającą na utrzymywaniu władzy dzięki „pomocy” państw ościennych. To już coraz wyraźniej pachnie Wettynami i ich opieraniem się na bagnetach Piotra Wielkiego.
Absurdalna redukcja armii koronnej, przy jednoczesnym niekontrolowanym wzroście potęgi magnatów – oligarchów, uciekanie się do koronacji za pomocą moskiewskich wpływów, sparaliżowanie parlamentu za pomocą stronnictw opłacanych przez Piotra, Katarzynę i Fryderyka, kupowanie artystów za pomocą moskiewskiego mecenatu, „obiady czwartkowe” zamiast Konstytucji – to wszystko już było.
Dalibóg jednak Baciarelli, Canaletto, Karpiński i Bohomolec mieli w sobie więcej talentu i wdzięku niż Nieznalska, Kozyra, Gretkowska i Środa, Janda i aktor Karolak na jednej scenie.
- „Historia powtarza się jako farsa” - mawiała pani Gebcia, moja czcigodna, wychowana jeszcze w II RP, nauczycielka historii.
Minister Sikorski głosi dziś ni mniej ni więcej tylko stare saskie hasło, że „gwarancją niepodległości Rzeczpospolitej jest jej ...słabość, nie zadzieranie z sąsiadami”.
Wypełzła, w ślad za brudnymi onucami Armii Czerwonej, czworakowa elita szybko zaś wlazła w kontusze Sicińskich i : żre, pije, puszcza wiatry i popuszcza pasa...za państwowe naturalnie (unijne także – czyli czyje?) fundusze.
Król Staś przechadza się, król Staś łaskawie tłumaczy, król Staś zapewnia.......
Pozostaje jedynie mieć nadzieje że Władimir P. nie jest jednak Piotrem Wielkim, a Aniela M.
Sophie Friederike Auguste zu Anhalt-Zerbst.
Czy jednak jedyną gwarancją naszej niepodległości ma być rewolucja w Rosji i upadek niemieckiego euro?
Nie w tym celu jednak piszę swój felietonik, aby straszyć Was przed snem, chcę tylko zwrócić uwagę Szanownych P.T. Państwa, że nawet jeśli dziś właśnie zaczął się ostateczny upadek obecnego rządu, jeśli dziś właśnie walutowa śmierć ostatecznie zajrzała w oczy panom pożyczalskim na wiecznych wakacjach: Tuskowi i Rostowskiemu, jeśli już teraz myślą jedynie o tym jak cało wynieść swoje skóry z tego co nadchodzi, to Państwa nikt o tym nie raczy poinformować.
Tak się bowiem ułożyło, że „dziennikarze na służbie” (swoją drogą, to zamiast medialnych oznaczeń powinni chyba nosić lokajskie liberie) o niczym nikogo nie poinformują zanim nie dostaną czytelnych rozkazów, a te ładujący się na szalupę gieroje mogą nie zdążyć im już wydać.
Dlaczego więc obecny upadek żurnalistyki jest groźny dla Ciebie i dla mnie?
Bo, nieświadomi prawdziwego rozwoju sytuacji, nie zdążymy niczego przedsięwziąć, aż do czasu gdy zapukają do naszych drzwi z radosnym powitaniem „Zdrastwujtie Guten Tag”.
Na podwórzu nie będzie już nawet jednego starego psa, który zaszczeka, w telewizyjnym ołtarzyku nie wystąpi już żaden generał. Ot pewnego dnia zaczną iść filmy bez dubbingu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Czw 6:01, 15 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|