|
Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Forum jest moderowane o różnych porach
|
WIELKA TRAGEDIA,OGROMNA STRATA,NARODOWA TRAUMA
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Czw 14:24, 03 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Świat
AAAPAP, POg/11:33
Rosyjska prasa: Była presja na pilotów? Była, i to bezpośrednio
"Moskowskij Komsomolec" ocenia, że stenogram rozmów w kokpicie polskiego Tu-154M "stawia kropkę w sporze o to, czy na jego załogę była wywierana presja ze strony wysoko postawionych pasażerów". - Była, i to bezpośrednio - podkreśla gazeta.
Zdaniem "MK", "faktycznie decyzję o podejściu do lądowania w tak trudnych warunkach meteorologicznych załoga podjęła niesamodzielnie". - Ze stenogramu widać, że jeden z pasażerów, który przebywał w kabinie pilotów, przez cały czas ingerował w proces sterowania samolotem - zauważa gazeta.
- Sądząc po tym, że orientował się w sytuacji w powietrzu i wskazaniach przyrządów, można przyjąć, iż był to dowódca Sił Powietrznych Polski Andrzej Błasik. Przy czym - nie tylko artykułował rekomendacje, lecz także wydawał komendy - dodaje.
- Na przykład, o 10.20.40,4 (8.20.40,4 czasu polskiego - PAP) mówi on dowódcy samolotu: "I jeden poziom zostaw". A ten mu się podporządkowuje - cytuje "MK" stenogram.
- Albo inny fragment rozmów - 10.34.22,4 (8.34.22,4) Dowódca statku powietrznego: "Automat"; 10.34.23,9 (8.34.23,9) Mechanik pokładowy: "I automat włączony"; 10.34.29,4 (8.34.29,4) A (Nieokreślony Rozmówca): "400 redukuję"; 10.34.33,9 Drugi pilot: "Jest 400". Nasuwa się pytanie: dlaczego drugi pilot odpowiada "Jest!" nie swojemu (bezpośredniemu) dowódcy, który, nawiasem mówiąc, w tym momencie żadnych komend mu nie wydawał, lecz jakieś "nieokreślonej osobie"? I jak to można nazwać, jeśli nie ingerencją w proces sterowania samolotem? - pisze.
- Co więcej, także sam dowódca (maszyny) stale dziękuje tej "nieokreślonej osobie" za to, że ona cały czas podpowiada, jak postępować - wskazuje "MK".
- Albo taka replika "nieokreślonej osoby" rzucona pod adresem dowódcy samolotu o 10.23.08,3 (8.23.08,3): "Panie kapitanie, czy jak już wylądujecie (niezr.), czy ja mogę się spytać?" Jeśli takie pytanie zadaje wasz przełożony, to czyż nie przypomina to presji ze strony szefa? - konstatuje.
Gazeta zauważa również, iż "stosunki między innym pasażerem, który też przebywał w kabinie, a dowódcą (samolotu) także ułożyły się dość nierównoprawnie". ("MK" informuje, że tą osobą był dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, jednak szef MSWiA Jerzy Miller poinformował w środę, iż są to tylko domniemania; że polscy eksperci nie potwierdzili, iż jest to głos Kazany - PAP.)
- Dla przykładu, o 10.26.18,8 (8.26.18, mówi on (dowódca maszyny) temu pasażerowi: "Panie dyrektorze, wyszła mgła... W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?" Innymi słowy, dowódca samolotu jest niesamodzielny w decyzjach; on jedynie proponuje warianty rozwiązania problemu swoim VIP-pasażerom: "Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe" - kontynuuje gazeta.
- Tym samym dowódca (maszyny) faktycznie przekłada odpowiedzialność za swoje dalsze działania na innego człowieka, a ten - po łańcuszku - na następnego, wyżej postawionego. I już o 10.30.35,4 (8.30.35,4), ta "nieokreślona osoba", która, jak można domniemywać, do tego czasu już była w salonie samolotu i z kimś się radziła, odpowiada: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić". W tym miejscu, jak się wydaje, można też przytoczyć zdanie "nieokreślonej osoby" z 10.38.00,4 (8.38.00,4): "Wkurzy się, jeśli jeszcze (niezr.)" - pisze.
- Tego, kto "wkurzy się, jeśli jeszcze" raz lotnicy nie posadzą samolotu, jak miało to miejsce w Tbilisi w czasie wydarzeń sierpnia 2008 roku, możemy się tylko domyślać. Jednak z wysokim stopniem prawdopodobieństwa - zauważa "MK".
Według gazety, "jasne jest jedno: załoga w chwili lądowania znajdowała się pod presją nie tylko okoliczności, ale także ludzi, którzy bezpośrednio wpływali na proces podejmowania przez lotników decyzji o żywotnym znaczeniu, co stanowi poważne naruszenie przepisów lotniczych dowolnego kraju". - Przy czym zadanie posadzenia samolotu za wszelką cenę tak silnie przygniatało pilotów, że przyćmiło i strach, i zdrowy rozsądek, i ostrzeżenia kontrolera, i wskazania przyrządów - podkreśla "MK".
Gazeta konstatuje, że sądząc na podstawie wstępnych informacji, śledczy skłaniali się dotychczas ku wersji, iż winę za katastrofę ponosi załoga. - Opublikowanie taśm może zmienić bieg dochodzenia i główną winę za to, co się stało, przełożyć na "działania osób trzecich" - konkluduje "Moskowskij Komsomolec".
no comment
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kamyk dnia Czw 14:28, 03 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Pią 5:00, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Z prasy polskiej:
"Tatiana Anodina
"Gazeta Polska", 02-06-2010
Caryca rosyjskiej awiacji
Generał Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego badającego katastrofę prezydenckiego samolotu, należy do najbardziej wpływowych osób w Rosji. Związana z funkcjonariuszami sowieckich służb specjalnych, mimo swojego wieku (71 lat) żelazną ręką rządzi w podległym jej MAK-u.
W 1991 r. dzięki poparciu Jewgienija Maksimowicza Primakowa, wiceszefa KGB (później szefa rosyjskiego wywiadu), Tatiana Anodina została szefem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), którego współzałożycielem był Primakow.
MAK powołano do prowadzenia wszytkich dochodzeń cywilnych wypadków lotniczych, w jego laboratoriach bada się i analizuje czarne skrzynki samolotów, które uległy katastrofie. Tatiana Anodina, nazywana w rosyjskim lotnictwie „mamą” lub „generałem w spódnicy”, ma rangę ministra. Jej podpis na dokumentach decyduje o wszystkim, co jest związane z lotnictwem na niemal całym terytorium byłego ZSRR. Założycielka także prywatnego rosyjskiego lotnictwa, posiada tytuł profesora i wiele innych, niejednokrotnie była za swoją działalność odznaczana. Związana ze Lwowem i lwowską politechniką, zrobiła oszałamiającą karierę w Związku Radzieckim.
Życiorys spowity mgłą
Nieliczne dane medialne o szefowej MAK zawierają wiele nieprawidłowości, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są bliskie związki Anodiny zarówno z Primakowem, jak też z innymi funkcjonariuszami radzieckich, a później rosyjskich służb specjalnych.
Ustalenie dokładnego życiorysu Tatiany Anodiny jest praktycznie niemożliwe. Już samo znalezienie właściwej daty urodzenia „carycy rosyjskiego lotnictwa” okazało się trudne. W raporcie spółki, w której zasiada w radzie nadzorczej, czytamy, że Anodina urodziła się w 1946 r. Inne źródła z kolei podają, że przyszła na świat 16 kwietnia 1939 r., co oznacza, że ma obecnie 71 lat. Na tę ostatnią datę wskazuje również fakt ukończenia politechniki lwowskiej w 1961 r.
Tatiana Anodina na konferencji prasowej dotyczącej wstępnych przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu powiedziała, że jej przodkowie pochodzą z Krakowa. Tej informacji nie można nigdzie potwierdzić – wiadomo natomiast, że urodziła się w Leningradzie. Jej ojciec był pilotem wojskowym, co zapewne miało
wpływ na jej późniejszą karierę. Po ukończeniu politechniki otrzymała tytuł inżyniera konstruktora. Warto zaznaczyć, że po II wojnie światowej politechnikę lwowską kończyli najlepsi wojskowi specjaliści, którzy jeszcze na studiach byli związani z sowieckimi służbami specjalnymi, co później gwarantowało im błyskawiczną karierę. Wielu z nich wiązało swój los z lotnictwem, które w ZSRR rozwijało się bardzo szybko – ówczesna ideologia głosiła, że radziecka ekspansja lotnicza przyczyni się do pokonania USA.
Natychmiast po ukończeniu politechniki lwowskiej Tatiana Anodina została szefem zarządu technicznego ministerstwa lotnictwa cywilnego ZSRR. Świeża absolwentka Anodina nagle stała się głównym zleceniodawcą opracowań naukowo-badawczych i konstruktorskich, projektów i dokumentacji, decydowała o kierunku badań. Wszyscy czołowi konstruktorzy radzieckiego lotnictwa musieli przejść przez jej gabinet, wszyscy dyrektorzy zakładów związanych z lotnictwem i szefowie laboratoriów lotniczych byli jej podporządkowani. To Anodina decydowała o finansowaniu przyszłych projektów, a jej władza w podległym obszarze była nieograniczona.
W jednym z artykułów w rosyjskiej prasie podano, że Tatiana Anodina – wówczas profesor habilitowany – wyszła za mąż za Piotra Pleszakowa, ministra lotnictwa radzieckiego, który zmarł w 1987 r. Tę informację można znaleźć niemal we wszystkich artykułach dotyczących Anodiny, jednak po jej dokładnym sprawdzeniu okazuje się, że Piotr Pleszakow był rzeczywiście ministrem, ale łączności.
Poznała go na początku lat 60., gdy Pleszakow pełnił funkcję dyrektora naukowo-badawczego instytutu łączności Armii Sowieckiej. Głównym zadaniem tej instytucji była produkcja systemów wykorzystywanych przez radziecki wywiad. Starszy od niej o 17 lat oficer był kombatantem II wojny światowej oraz wojny w Korei, gdzie testował sprzęt radiowy produkowany dla wywiadu i armii.
W 1964 r. Tatiana Anodina urodziła syna Aleksandra i po krótkiej przerwie wróciła do pracy
, zostając dyrektorem państwowego naukowo-badawczego instytutu aeronawigacji.
Rosyjskie źródła podają, że w 1992 r. Anodina została żoną Jewgienija Maksimowicza Primakowa, jednak trudno znaleźć jednoznaczne potwierdzenie tej informacji. Wiadomo natomiast, że to właśnie jemu Anodina zawdzięcza to, że od czasu rozpadu ZSRR nadal pozostaje jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Rosji.
Kontrowersyjny MAK
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) powstał na podstawie międzyrządowej „Umowy o lotnictwie cywilnym” podpisanej 30 grudnia 1991 r. Według oficjalnej strony internetowej, jego siedziba mieści się w Moskwie, a do MAK należą: Azerbejdżan, Armenia, Białoruś, Gruzja, Kazachstan, Kirgistan, Mołdowa, Rosja, Tadżykistan, Turkmenistan, Uzbekistan i Ukraina. Pozostałe informacje dotyczą dokumentów i wydarzeń, brak jest natomiast informacji o strukturze Komitetu, zarządzie i wreszcie o samej Anodinie.
Według skąpych informacji wiadomo jedynie, że w skład MAK wchodzi spółka Awiaregister, która za wydanie każdego certyfikatu kasuje ok. 3 mln dol.
Rosyjskojęzyczne media są usiane wieloma informacjami na temat działalności MAK. Podawane są m.in. wiadomości o „przekrętach z licencjami” i „wycinaniu konkurentów z lotniczego biznesu za pomocą tej struktury”. Warto przypomnieć list grupy deputowanych rosyjskiej Dumy Państwowej z 20 lutego 2003 r. adresowany do ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina:
„Deputowani Dumy Państwowej dowiedzieli się o decyzji z 12 lutego 2003 r. Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego o wstrzymaniu certyfikatu na najlepszy samolot rodzimej produkcji Ił-86, co doprowadziło do zaniechania jego eksploatacji przez nasze linie lotnicze. Prosimy Was, szanowny Władimirze Władimirowiczu, o rozpatrzenie możliwości wstrzymania działania MAK na terytorium Rosji, które szkodzi interesom Federacji Rosyjskiej”.
Władimir Władimirowicz Putin nie zareagował i MAK działa nadal.
Krytycznie zarówno o MAK, jak i Tatianie Anodinie pisała rosyjska gazeta „Stringer”. W artykule z sierpnia 2001 r. czytamy: Stworzony pod pretekstem utrzymania jednolitości lotnictwa na terenie WNP MAK nie jest organizacją legalną, ponieważ – według konstytucji Federacji Rosyjskiej – międzypaństwowe umowy muszą być ratyfikowane w Dumie Państwowej. Jednak umowy zawarte między państwami i MAK nie były ratyfikowane. Tatiana Anodina w sposób samozwańczy nosi mundur ministra lotnictwa cywilnego Rosji. Jeśli rozpatrywać „kacykostwo” Tatiany Anodiny na płaszczyźnie prawa, to wszystkie certyfikaty wydane przez ową organizację nie mają mocy prawnej. Uchwała rządu Czernomyrdina (nr 367) z 23 kwietnia 1994 r., w którym MAK-owi dano pełnomocnictwa federalnego zarządu Federacji Rosyjskiej do wydawania certyfikatów dotyczących techniki
lotniczej, została wydana wbrew konstytucji Rosji. Według umowy podpisanej między rządem Rosji i MAK (zatwierdzonej uchwałą premiera Wiktora Czernomyrdina) wszyscy funkcjonariusze tej dziwnej organizacji ze statusem dyplomatycznym nie podlegają odpowiedzialności
sądowej podczas wykonywania obowiązków służbowych.
Wszystkie katastrofy lotnicze, do których doszło na terenie byłego ZSRR, są badane przez MAK. Co ciekawe, np. w polskiej wersji Wikipedii, a także w innych naszych mediach opisywane są przyczyny danej katastrofy, ale nie podaje się, że są to ustalenia MAK.
W rosyjskojęzycznych mediach MAK jest oskarżany o nieprawidłowości podczas przeprowadzania dochodzeń dotyczących katastrof lotniczych. Wskazuje się w nich, że ustalona przez MAK przyczyna katastrofy ma decydujący wpływ m.in. na ewentualne odszkodowania czy wręcz los linii lotniczej, której samolot się rozbił.
Jedną z głośniejszych spraw opisywanych przez media była katastrofa samolotu ormiańskiego, która wydarzyła się w nocy 3 maja 2006 r. w okolicach Soczi. Airbus A-320 runął do Morza Czarnego z 113 osobami – nikt nie przeżył.
W polskiej wersji Wikipedii został zamieszczony dokładny opis tego tragicznego wypadku wraz z podaniem przyczyn: złej pogody i błędu pilota, zabrakło natomiast informacji, że taką wersję podało właśnie MAK.
Po ogłoszeniu raportu ormiańska linia lotnicza „Armavia” oświadczyła, że nie zgadza się z rezolucją Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Oświadczenie poparło Narodowe Zrzeszenie Lotnicze Armenii.
– Żaden lotnik nie uwierzy MAK-owi. Przyczyn katastrofy mogło być kilka, ale MAK zrzuca winę na pilotów, by nie popsuć reputacji portu lotniczego w Soczi, który przygotowuje się do olimpiady w 2014 r. – mówił po ogłoszeniu raportu MAK prezydent ormiańskiej linii lotniczej Dmitrij Atbaszjan.
Autor artykułu zamieszczonego na stronie [link widoczny dla zalogowanych] wykazuje, że MAK najczęściej wskazuje błąd pilotów jako przyczyny kolejnych katastrof; podaje też konkretne katastrofy – m.in. w Irkucku w 1994 r. czy w Adżarii w 2000 r. Zawsze po sporządzeniu raportu dokumenty są kierowane do archiwum MAK, do którego dostęp ma bardzo wąskie grono osób.
Czytając informacje dotyczące ustalonych przez MAK przyczyn kolejnych katastrof, trudno nie zauważyć, że wszystkie zawierają podobne tezy. Tak samo jest ze wstępnymi ustaleniami przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Informacje o błędach załogi i ewentualnych naciskach media rosyjskie (a za nimi „Gazeta Wyborcza”) podawały już w dniu katastrofy 10 kwietnia. Na konferencji prasowej 19 maja Tatiana Anodina mówiła: – Trzeba zbadać ważną kwestię ewentualnego wywierania nacisków na pilotów.
Energiczne FSB
Z branżą lotniczą związał się też syn Tatiany Anodiny, Aleksander Pleszakow, który przez długie lata był prezesem linii lotniczych Transaero (teraz tę funkcję pełni jego żona Olga). Rosyjskim dziennikarzom doskonale jest znany skandal związany z Aleksandrem Pleszakowem dotyczący właśnie linii Transaero.
W 2006 r. Rosyjska Izba Obrachunkowa (odpowiednik polskiej NIK) skontrolowała Transaero. Okazało się, że spółka – właściciel linii lotniczych – nie zapłaciła skarbowi państwa 300 mln dol., co udowodnił Władimir Panski, funkcjonariusz RIO. Według rosyjskich mediów w wyciszenie sprawy zaangażowało się wielu rosyjskich polityków oraz sama Tatiana Anodina. Aleksander Pleszakow zwrócił się też o pomoc do Lewona Czachmachczjana, senatora autonomicznej republiki Kałmucji, którego zięć był audytorem RIO. Jak się później okazało, senatorowi, mimo chroniącego go immunitetu, Federalna Służba Bezpieczeństwa
(następczyni KGB) założyła podsłuch. 2 czerwca 2006 r. Lewon Czachmachczjan został zaproszony do biura Transaero. Po wejściu natychmiast został aresztowany przez FSB, które znalazło w firmie
300 tys. dol., które – według świadków – były wręczone senatorowi jako łapówka.
Podczas procesu udowodniono, że taśma, na której nagrano rzekome negocjacje Pleszakowa i Czachmachczjana, została sfałszowana. Mimo to senator został pozbawiony immunitetu i skazano go na dziewięć lat więzienia. Rosyjski sąd skazał także jego zięcia, audytora RIO oraz kilku innych urzędników. Rosyjskie służby specjalne energicznie zajęły się także obrońcą Czachmachczjana – mecenasem Borysem Kuzniecowem, pełnomocnikiem rodzin kilkudziesięciu ze 118 marynarzy, którzy w 2000 r. zginęli na rosyjskim atomowym okręcie podwodnym „Kursk” w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Kuzniecow był również obrońcą w głośnych procesach politycznych, m.in. naukowca Igora Sutiagina skazanego na 15 lat więzienia za rzekome szpiegostwo.
Ponieważ mecenas Kuzniecow ujawnił dokument nakazujący podsłuchiwanie senatora Czachmachczjana, zanim prokuratura otrzymała na to zgodę rosyjskiego sądu najwyższego, został oskarżony o zdradę tajemnicy państwowej. Nie udało się jednak doprowadzić do jego skazania, ponieważ w 2008 r. Borys Kuzniecow dostał azyl polityczny w USA.
Wiktor Potocki
Współpraca: Dorota Kania"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Sob 15:30, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Deutsche Welle/08:01
Niemieckie media: piloci potwierdzali rozkaz
W dzisiejszej niemieckiej prasie wątki polskie dotyczą głównie sprawy wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej 10 kwietnia. Süddeutsche Zeitung o ostatnich minutach lotu odtworzonego na podstawie stenogramu pisze tak: "Co on powiedział (gen. Błasik) - nie wiadomo, gdyż był zbyt daleko mikrofonu. W każdym razie piloci wielokrotnie odpowiedzieli w taki sposób, jakby potwierdzali rozkaz".
"Opublikowanie udostępnionych stenogramów czarnej skrzynki wywołało kontrowersje" - pisze dziennik Süddeutsche Zeitung. "Przedstawiciele opozycyjnej partii PiS zarzucają konserwatywnemu rządowi za mało energiczne działania na rzecz wyjaśnienia katastrofy". Autor artykułu, Thomas Urban, pisze, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Według obowiązujących przepisów wyjaśnianie okoliczności tragedii leży w gestii państwa, w którym doszło do wypadku. Ponadto polska strona od początku była reprezentowana przy analizie zapisu czarnych skrzynek. "Z tego powodu polskie ministerstwo obrony odrzuca twierdzenie jakoby nagrania były manipulowane przez stronę rosyjską" - pisze dziennik. Autor artykułu zauważa, że piloci prawie do końca przekonani byli o poprawnym przebiegu lotu. Thomas Urban powołuje się na ekspertów, według których nawigator popełnił zasadniczy błąd: "Bez wątpienia nawigator, który miał 'wylatanych' 30 godzin na maszynie typu Tupolew nie uwzględnił dolinki przed lotniskiem. Dlatego dwa kilometry od pasa startowego poinformował pilota, że samolot leci za wysoko. Po tej informacji pilot obniżył pułap wysokości w tempie trzy razy szybszym niż powinien". A o ostatnich minutach lotu odtworzonego na podstawie stenogramu dziennikarz pisze tak: "Co on powiedział (gen. Błasik) - nie wiadomo, gdyż był zbyt daleko mikrofonu. W każdym razie piloci wielokrotnie odpowiedzieli w taki sposób, jakby potwierdzali rozkaz". Autor artykułu pisze, że wypowiedziane 20 minut przed tragedią zdanie "Prezydent jeszcze nie podjął decyzji" to podstawa do sugestii komentatorów wypadku, że jakoby "Kaczyński wysłał Błasika, aby ten wydał rozkaz lądowania". I dodaje - "bezsporny jest fakt, że obsługa naziemna w Smoleńsku na czas ostrzegła przed gęstą mgłą".
FAZ : Milczenie szefa sił powietrznych w kokpicie
"Pozostaje wiele niewiadomych. 'Nie ma decyzji'- to kluczowa sentencja tej katastrofy"- pisze dziennik. "Żadnej decyzji nie podjął też 'ten piąty', gen. Błasik, które podczas lotu dosiadł się do pilotów". Autor artykułu pisze, że generał był doświadczonym pilotem, który w czasach komunizmu latał myśliwcami typu Suchoi. "Błasik musiał wiedzieć, że lądowanie w tych warunkach jest niezgodne ze wszystkimi standardami. Do tego nie pada z jego ust, ust najwyższego szefa służb zbrojnych, rozkaz przerywający ryzykowny manewr lądowania". Konrad Schuller pisze, że "specjaliści oceniają, iż obecność tego ‘ważnego piątego’ mogła być postrzegana przez oficerów jako nacisk. Nienadchodzący rozkaz o zmianie kursu mógł zostać potraktowany jako polecenie lądowania. Również ze strony najważniejszego pasażera, prezydenta, który powinien był podjąć decyzję, czy samolot zamiast w Smoleńsku miałby wylądować w Warszawie, Moskwie czy na innym lotnisku zapasowym, ostatecznie nie usłyszano decyzji o nowym celu lotu". "Jeszcze ważniejsze jest to, czego generał nie powiedział, gdy lot zbliżał się do katastrofalnego końca" - pisze dziennikarz. "On (Błasik) uparcie milczał, kiedy konieczne było jedno słowo, a inni również milczeli".
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Nie 6:46, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
AAAblog.pl/07:15
Blogerzy: teoria spiskowa jest spektakularna
Opublikowanie w mijającym tygodniu stenogramów z czarnych skrzynek prezydenckiego Tupolewa było wydarzeniem, które odbiło się szerokim echem w blogosferze Onet.pl, i było najbardziej komentowanym wydarzeniem politycznym. Pojawiły się komentarze i interpretacje, ale też pytania i wątpliwości.
Blogerzy, jak i całe społeczeństwo zastanawiali się, czy zapisy rzucą jakieś nowe światło na trwające śledztwo, czy dzięki nim uda się wyjaśnić przyczyny katastrofy. Większość blogerów była zgodna - zapisy niczego nie wyjaśniają, nie dowiadujemy się dzięki nim niczego nowego.
"Każdy odczytuje z czarnych skrzynek, co jest mu wygodne" - podsumowuje Cleofas herbu Wieniawa. - Teoria spiskowa nadal cieszy się jakimś powodzeniem, jest najbardziej spektakularna. Każdą pojawiającą się wątpliwość ze stenogramów transponuje na swoją korzyść. Ci, którzy obarczali winą pilotów, a tak naprawdę prezydenta, też mogą spokojnie cytować słowa i zachowania pilotów i osób, którzy znaleźli się, jako niepowołani, w kokpicie. Możliwość oskarżenia strony rosyjskiej też jest w tych stenogramach, bo wieża kontrolna nie dość zdecydowanie odmówiła lądowania. Nawet jak będzie się chciało, to spokojnie można oskarżyć Donalda Tuska, że jest odpowiedzialny za katastrofę".
"Nie doszukałem się w nich nic specjalnie sensacyjnego, a przede wszystkim nie doszukałem się jakiegoś podtekstu wrażliwego czy też politycznego. Myślę, że trzeba jeszcze odczekać i musi sporo czasu upłynąć, zanim można będzie wyciągnąć jakieś wnioski, które zresztą według mnie, zawsze pozostaną hipotetyczne." - pisze MirBar.
"Wgląd w stenogramy, daje nam jedynie pewność, iż nie było żadnych konfliktowych momentów między pilotami, wahań w podejmowaniu decyzji, czy sugerowanych wcześniej prób nacisku. - pisze na blogu Peter Funny.
Wojtek (Hannover) pisze, że wszystko, co wiemy o wydarzeniach na pokładzie prezydenckiego Tupolewa w ostatnich minutach przed katastrofą pozwala jedynie na dociekania. "Wychodzi więc na to, że opublikowanie stenogramów w formie, w jakiej je poznaliśmy dodatkowo zamieszało w głowach ludzi, niczego w gruncie rzeczy nie wyjaśniają" - stwierdza.
Komentujący zwracali uwagę na to, że część rozmów (ok. 25 proc.) nie została rozszyfrowana, była niezrozumiała, jak oznaczono je w zapisie, oraz na formę w jakiej poznaliśmy zapis rozmów.
"Uważam, że niepotrzebnie ujawnia się cząstkowe dokumenty z śledztwa. To materiał do spekulacji i tworzenia chorych teorii" - pisze Cleofas herbu Wieniawa
"Upubliczniono zapisy z czarnych skrzynek! No może nie elektroniczne zapisy, tylko nagrania rozmów… i nie tyle nagrania, ile stenogramy… a właściwie to nie stenogramy, ile ich pierwszą wersję – bo taki napis widać na upublicznionych kserokopiach. Jednym słowem dostaliśmy »coś« i teraz możemy ferować ostateczne wyroki o winie pilotów lub Prezydenta Kaczyńskiego. Szczegółowe zapoznanie się z udostępnionym stenogramem pozwala stwierdzić jedno – nie jest to dokument profesjonalny i nie jest to dokument na miarę XXI wieku. Wygląda jak prymitywny protokół NKWD z lat pięćdziesiątych i zawiera co najmniej kilka uchybień" - stwierdza Andrzej Fidelis.
Zapisy z rozmów pilotów prezydenckiego samolotu, będące TYLKO roboczą kopią oryginałów nie są ŻADNYM DOWODEM! Dodatkowo w kopiach tych zapisów brakuje ważnego podpisu jednego z polskich ekspertów, który zeznał, że w Moskwie podpisywał inne dokumenty - oburza się Krzyżowiec.
"Wielki Brat, w aptekarskich gestach, dozuje nam informacje, które od dawna leżeć powinny na biurkach śledczych w Warszawie" - pisze Peter Funny.
"Musimy być jednak świadomi, i to jest najważniejsze w tej sprawie, że w tej chwili wiemy to, co zechciał nam ujawnić Putin, i w takim zakresie, w jakim było to dla niego wygodne. Putin zyskał doskonałe narzędzie dla manipulowania opinią publiczną w Polsce i robi z niego użytek. Podobnie jak w przeszłości używał do tego celu ropy, gazu, albo zagrożenia terroryzmem" - pisze uzes, stawiając jednocześnie tezę, że to, jak jest prowadzone śledztwo i jakie informacje są ujawniane, jest ze strony Moskwy grą polityczną, mającą na celu zablokowanie wyboru Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta Polski. "W tym momencie Putinowi z jakichś względów opłaca się przekazać te fragmenty stenogramów. Jakie będą jego dalsze kroki przed wyborami w Polsce, przekonamy się w najbliższym czasie. Ale jestem przekonamy, że z Moskwy wypłynie coś, co będzie miało na celu rzucić cień na nieżyjącego Prezydenta, a pośrednio na jego brata" - pisze.
"Rosjanie nadal sami decydują o kształcie i wyników śledztwa, a motłoch z Polski wydaje osądy na podstawie skrawków informacji" - pisze Krzyżowiec, który jest przekonany, że społeczeństwo jest manipulowane także przez własny rząd oraz media. "Dlaczego więc POmedia i rząd Tuska okłamują Polaków wciąż powtarzanymi kłamstwami? - pyta.
Andrzej Fidelis uważa, że przekazane przez Rosję materiały niczego nie wyjaśniają, choć oczywiście pozwolą rzucać oskarżenia na pilotów, generała Błasika i pośrednio na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Cała heca z ich przekazywaniem ujawnia nie tylko słabość naszego rządu, ale również i to, że Rosja i Putin zrobią w sprawie katastrofy co tylko zechcą, a Polska nie będzie miała nic do powiedzenia. Za kilkanaście miesięcy MAK ogłosi raport, w którym obarczy pilotów winą, a oryginalne dowody zostaną albo protokolarnie zniszczone (jak szczątki samolotu), albo utajnione (jak oryginały czarnych skrzynek)". - pisze na blogu.
Szczególnie zajmującą kwestią dla blogerów jest zachowanie polskich polityków, zwłaszcza premiera Donalda Tuska oraz wpływ upublicznienia zapisów na trwającą właśnie kampanię prezydencką.
Cleofas herbu Wieniawa uważa, że Donald Tusk niepotrzebnie i wbrew interesowi moralnemu ujawnił stenogramy z czarnych skrzynek, ponieważ to wcale nie uspokoiło Polaków, bo nie uspokoiło mediów. "Twierdzę, że Tusk niepotrzebnie poddał się ciśnieniu społecznemu, aby ujawnić zawartość czarnych skrzynek" - pisze na blogu.
B.B interpretuje słowa Jarosława Kaczyńskiego, po zapoznaniu się ze stenografami, mówiącego, że ze stenogramów nic nie wynika, jako wypowiedź polityczną, o znaczeniu dla kampanii wyborczej. Według niego Kaczyński śle dwa komunikaty" Jeden komunikat - Za katastrofę odpowiada strona rosyjska i to jest odpowiedzialność za czyn celowy. Drugi komunikat - zawalił Donald Tusk, powinien przejąć śledztwo".
Podobnie, interpretują słowa Kaczyńskiego Matylda i Klea. "Przecież trudno go posądzić, aby nie potrafił przeprowadzić prostej analizy. Tajemnica wokół katastrofy Tupolewa jest wygodna dla jego kampanii wyborczej, bo wokół Lecha Kaczyńskiego buduje się mit męczennika sprawy polskiej. Prezydent był w rzeczywistości nieudolnym politykiem" - piszą. Premier znalazł się wobec tego w kłopotliwej sytuacji. Autorki nie mają wątpliwości, że katastrofa i tak będzie wykorzystywana w kampanii wyborczej. "Polacy jednak w znakomitej większości domyślają się, kto jest jej winien. O tym świadczy przeprowadzony sondaż, jak oceniane jest zachowanie Tuska w sprawie przeprowadzana śledztwa katastrofy Tupolewa. Polacy niemal jednogłośnie oceniają, że Tusk zachował się znakomicie. Potrafił zadbać o procedury używając wszelkich nacisków dyplomatycznych. Nie dochował jednak słowa danego Rosjanom, że stenogramy z czarnych skrzynek nie zostaną ujawnione opinii publicznej przed zakończeniem śledztwa. Po prostu zrobił to, co i tak prędzej, czy później wyciekłoby do prasy".
Bloger cpt Hans Kloss uważa, że w zamieszanie wokół czarnych skrzynek, swoista paranoja, w którą dał się uwikłać również polski rząd, to efekt trwającej kampanii wyborczej i "mieszania w umysłach" elektoratu przez Jarosława Kaczyńskiego i sympatyzujące z nim media.
"Mamy wybory, więc owo mieszanie dotyczy elektoratu wyborczego. Nawet ten elektorat został już wcześnie zdefiniowany. Ten elektorat nazywa się: ciemny lud. Ten ciemny lud wszystko kupi, byle było niedorzeczne, okraszone anachronicznym patriotyzmem, że inne narody i obce władze czyhają na naszą suwerenność" - pisze na swoim blogu. "Jeżeli mamy do czynienia z zamachem, to jest to zamach na zdrowy rozsądek" dodaje. Bloger przypuszcza, że opozycji nie została żadna broń polityczna i tylko pozostaje jej dalej wykorzystywać tragiczną śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałych. A rząd się temu poddaje, dając się wciągnąć w grę polityczną.
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Nie 17:41, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
AAAwprost.pl, PG/12:37
Gen. Skrzypczak: generałowie siadali za sterami
- Moi koledzy generałowie wchodzili do kabiny pilotów. Byli tacy, co siadali za sterami samolotów, i tacy, co instruowali załogę – mówi w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" gen. Waldemar Skrzypczak. - Nie było przypadku, by pilot samolotu odmówił ustąpienia miejsca za sterami - dodał.
Pytany o obecność dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika w kabinie Tupolewa 154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, mówi, że taka sytuacja często się zdarzała i była uznana w wojsku niemal za normę.- Ja bym z wyrokiem poczekał – mówi "Wprost" gen. Skrzypczak pytany na temat przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.
Generał wylicza kilka negatywnych zjawisk, które trawią polskie wojsko. Są to: brak samolotów, pieniędzy na paliwo oraz coraz mniejsze wymagania stawiane pilotom.
- Kiedyś pilot musiał latać w roku minimum 120 godzin, potem zeszliśmy do 100, teraz – do 80 - mówi gen. Waldemar Skrzypczak.
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Wto 13:49, 08 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Świat
AAAPAP, RZ/13:27
Kazana drugą osobą w kabinie. Gen. Błasik nie siedział za sterami
Dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana był drugą z postronnych osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka w kabinie pilotów Tu-154M. Według rozmówcy PAP, głos Kazany został zidentyfikowany na 100 procent. PAP podała też informację, że generał Andrzej Błasik nie siedział za sterami samolotu.
To dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana wypowiedział zdania: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić", "Wkurzy się, jeśli jeszcze..." i "No to mamy problem". Informację tę PAP uzyskała od źródła w Moskwie znającego kulisy badania okoliczności katastrofy polskiego Tupolewa pod Smoleńskiem.
Eksperci badający okoliczności katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem wykluczyli, by dowódca sił powietrznych Polski generał Andrzej Błasik siedział za sterami Tupolewa.Według źródła PAP w Moskwie generał Błasik w momencie katastrofy nie był przypięty do fotela. Eksperci przypuszczają, że albo stał, albo siedział na fotelu składanym. Kapitan samolotu siedział na swoim miejscu i był przypięty pasami./PAP/
Zgodnie z procedurami lotniczymi,w trakcie startu i lądowania samolotu,pod żadnym pozorem nie wolno żadnym osobom postronnym przebywać w kabinie pilotów .Gen.Błasik naruszył procedury zakazu przebywając w kabinie pilotów w trakcie podchodzenia do lądowania.Czy swoją obecnością przyczynił się do tragedii ?,wg.niektórych ekspertów-TAK,,poprzez "psychiczny nacisk" na załogę.Czy generał wszedł do kabiny z własnej inicjatywy-czy też na czyjeś polecenie Na odpowiedź oficjalną musimy jeszcze poczekać,na razie możemy się tylko domyślać.
CZŁOWIEK NIERAZ WYKONUJE NIEPRZEMYŚLANE ROZKAZY
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Śro 14:03, 09 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Głosy Tu-154
Kim był anonimowy pasażer w kabinie pilotów prezydenckiego samolotu i jaką rolę odegrał w smoleńskiej katastrofie?
Na nagraniu z czarnej skrzynki Tu-154 w kabinie pilotów słychać o jeden głos za dużo. Głos kogoś, kto nie był członkiem załogi, kogoś, kogo w ogóle nie powinno być w kokpicie. Kogoś, kto razem z załogą do ostatnich sekund pilotował odrzutowiec. Nie ma pewności, kim jest anonim. Pewne jest, że wśród pasażerów był jeszcze jeden lotnik – szef sił powietrznych gen. Andrzej Błasik. Pewne jest, że wchodził on do kabiny.
Ale w tej sprawie jest więcej znaków zapytania. 14 sekund przed katastrofą drugi pilot zrozumiał, że trzeba poderwać samolot. Wydał komendę "Odchodzimy". Potrzebowali 10 sekund, by silniki zareagowały, 10 sekund, by ujść cało. Zabrakło im pięciu.
Kazana drugą osobą w kabinie. Gen. Błasik nie siedział za sterami
Dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana był drugą z postronnych osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka w kabinie pilotów Tu-154M. Według rozmówcy PAP, głos Kazany został zidentyfikowany na 100 procent. PAP podała też informację, że generał Andrzej Błasik nie siedział za sterami samolotu. (...)
Na prośbę "Newsweeka" eksperci lotniczy i piloci próbują wyjaśnić zapis ostatnich minut lotu prezydenckiego tupolewa. Poniżej wybrane przez nich kluczowe fragmenty stenogramu ostatnich minut zapisu z czarnych skrzynek wraz z ich komentarzem.
PIOTR ŁUKASZEWICZ, pilot, pułkownik rezerwy, były szef oddziału szkolenia lotniczego dowództwa sił powietrznych: – Samolot jest w trakcie rutynowego podejścia do lądowania metodą tak zwanego dużego prostokąta. Wykonał już nad lotniskiem dwa zakręty, leci teraz równolegle do pasa startowego, ale w odwrotnym kierunku, niż będzie lądował. Dowódca samolotu melduje, że za chwilę wejdą w trzeci zakręt, który ustawi samolot prostopadle do pasa. "Polski 101" to skrócony kod wywoławczy prezydenckiego samolotu. Pełny kod to "Papa Lima Foxtrot 101". Samolot leci na automacie.
ARKADIJ SZURIN, wieloletni pilot rosyjskich linii lotniczych S7 (Siberia Airlines). Ma na koncie wylatane tysiące godzin w Tu-154. Brał udział w badaniu przyczyn katastrof dwóch Tu-154 latających w barwach S7: – Procedura lądowania na Tu-154 nie przewiduje użycia autopilota, siada się wyłącznie "ręcznie". Polski rządowy tupolew został niemal całkowicie przebudowany w USA. Zamontowano w nim urządzenia, których seryjne maszyny nie miały. To może zmieniać procedury. Być może dlatego piloci postępowali inaczej.
Major rezerwy MICHAŁ FISZER, pilot i ekspert lotniczy:– Lądowanie to proces, który zaczyna się nad płytą lotniska, na wysokości 20 metrów nad ziemią. To, co dzieje się wcześniej, to podejście do lądowania. A tego manewru na autopilocie instrukcja nie zabrania.
TOMASZ HYPKI, ekspert ds. lotnictwa, wydawca "Skrzydlatej Polski": – Piloci mogli uznać, że autopilot może być pomocny w lądowaniu, ale nie wiem, dlaczego lecieli na nim prawie do samego końca.
10:35:21 – "3-3-0" (nieokreślony rozmówca, anonim)
Płk PIOTR ŁUKASZEWICZ: – To prawdopodobnie informacja o prędkości samolotu. Dziwne, że podaje ją ktoś spoza załogi, niezidentyfikowana osoba, która znajduje się w kabinie pilotów. Ten obowiązek spoczywa zwykle na nawigatorze, który podczas lądowania śledzi pozycję samolotu: jego wysokość, prędkość opadania, odległość od pasa.
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Sob 6:21, 12 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Jak donosi TVN24:
Wyjazd polskich archeologów został przełożony już po raz kolejny. Wiadomo tylko tyle, że tym razem na przeszkodzie nie stoi brak administracyjnych zgód po stronie rosyjskiej (jak dotąd), lecz po stronie polskiej.
Archeolodzy dostali informację, że najwcześniejszy możliwy termin wyjazdu to 21 czerwca. Ale naukowcy obawiają się, że misja może się opóźnić do września.(...)
Pierwsze zapowiedzi o wyjeździe polskiej ekipy na miejsce tragedii pojawiły się 5 maja. - Profesjonalnie, fachowo, z użyciem odpowiednich narzędzi można cały teren przebadać, szukając wszystkich pozostałości -argumentował Michał Boni, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Ciekawe jakież to administracyjne przeszkody stawia strona polska? Czyżby ktoś działał wbrew Ukochanemu Premierowi? Śmiać się, płakać czy rzucać kurw...??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alec
Superreaktywista
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Ze świata Panie , ze świata
|
Wysłany: Nie 7:58, 13 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Polecam inne materiały z tego tematu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Nie 15:54, 13 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Teorie spiskowe - ciąg dalszy
CZŁOWIEK NIERAZ LUBI SPISKOWAĆ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Nie 15:56, 13 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Nazywają nas oszołomami,swoja drogą ciekawy termin etymologiczny powstały w czasach tzw.transformacji ,słowo klucz zastępujące wszelkie argumenty których używali różnej marki myśliciele,słowo wymyślone przez salon GW,słowo nadredaktora nie mające innej treści jak negacja ,unicestwienie przeciwnika.........smoleńskie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Pon 14:00, 14 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
lechim napisał: | Nazywają nas oszołomami,. |
No cóż ,na własne życzenie
CZŁOWIEK JEST POSTRZEGANY SWOIM POSTĘPOWANIEM
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Śro 20:13, 14 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
"Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)"
Jak poinformowała stacja TVN24, udało się odczytać nowe fragmenty stenogramów z prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Miałyby to być słowa: "Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)".
Są to słowa, które miał wypowiedzieć pierwszy pilot Tupolewa, mjr Arkadiusz Protasiuk, na kilkanaście sekund przed uderzeniem - ustaliła TVN24.
Na razie nie wiadomo w jakim kontekście padły te słowa, nie wiadomo też, czy były odpowiedzią na jakieś pytanie.
W pierwszym komentarzu w TVN24 major rezerwy Michał Fiszer podkreślał, że w przypadku lotów polityków często jest "ogólna presja", aby wylądować w miejscu przeznaczenia. - Życzą sobie, żeby było po ich myśli - mówił Fiszer. - Jeżeli pilot podjął decyzję, że chce wylądować, to co by się stało, nie miało wpływu na lotnicze aspekty tego lądowania - dodał.
- Jeżeli to faktycznie pilot powiedział, to ważne jest, czy wszystkie osoby obecne w kabinie miały założone słuchawki na uszy, czy był włączony głośniczek w kabinie. Nikt poza członkami mógł tego nie słyszeć. Gen. Błasik mógł tego nie słyszeć, jeśli nie miał założonych słuchawek - analizował Fiszer.
- Spróbujmy nacisnąć na opublikowanie parametrów lotu. Analiza kolejnych fragmentów stenogramów pewnie niewiele przyniesie - zaznaczył.
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski na konferencji prasowej nie chciał komentować nowo odczytanych fragmentów. Dodał tylko, że "jest to bardzo dobra informacja dla toczącego się śledztwa, że udało się odczytać kolejne fragmenty stenogramów".
Również prokuratora wojskowa nie skomentowała wiadomości TVN24. - Nie ingerujemy w tok pracy biegłych, czekamy na wyniki ich pracy i nie komentujemy cząstkowych doniesień o ich ustaleniach - powiedział prok. Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Informacji nt. badań stenogramów z prezydenckiego samolotu nie udziela też krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. - Dowiedzieliśmy się o tym od dziennikarzy. Na pewno nikt od nas nic nie powiedział. Na tym etapie nie udzielamy żadnych informacji. Będzie to możliwe, gdy będziemy mieć wgląd w całość materiału - powiedziała dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, Maria Kała, odnosząc się do doniesień mediów o odczytaniu kolejnych fragmentów stenogramów.
W ubiegłym tygodniu rzecznik rządu Paweł Graś mówił, że wszystko wskazuje na to, że polskim specjalistom udało się odczytać z czarnych skrzynek więcej informacji niż rosyjskim. - Ale chcemy spokojnie czekać na komunikat w tej sprawie - zaznaczył, dodając, że o postępach będzie informował minister Miller. W środę MSWiA nie wypowiedziało się w tej sprawie.
Prokurator Artymiak mówił zaś tydzień temu, iż opinie fonoskopijne z przekazanych przez stronę rosyjską kopii nagrań z czarnych skrzynek polskiego samolotu do prokuratury wojskowej trafią "nie wcześniej niż 30 września".
Natomiast prof. Kała wskazywała wtedy, że badania fonoskopijne - tak jak wiele innych ekspertyz - potrzebują czasu i niekiedy nie da się precyzyjnie określić, jak długo potrwa określone badanie.
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Czw 14:30, 15 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj organ prasowy rządu ,czyli GW pisze:
"Nasz informator uczestniczący w pracach rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) mówił, że o 8.16 czasu warszawskiego, czyli 25 minut przed katastrofą, Protasiuk powiedział: "Jeśli nie wyląduję, będę miał przechlapane (przewalone)".
Inna osoba, która doskonale zna przebieg wyjaśniania katastrofy, ostrzegała jednak, że nie jest pewne, czy zdanie to wypowiada Protasiuk."
Poniżej cytat z wywiadu dla Polski:
A za to, że doszło do katastrofy, w tym sensie odpowiada Lech Kaczyński, że mógł tam nie lecieć, do czego zresztą publicznie go wzywałem.
Nie przesadza Pan? Może Joachima Brudzińskiego po prostu poniosły emocje? Może i Pan zareagowałby podobnie, widząc ciało prezydenta Polski wyciągnięte ze zgliszczy samolotu?
To bez żadnego znaczenia. Myślę, że po wyjęciu z wraku samolotu ciało prezydenta Kaczyńskiego jakiś czas musiało leżeć tak, jak leżało. Jego zwłoki zostały wyciągnięte spośród innych ciał, zniszczonego, popalonego sprzętu i błota. Przecież musiało zostać zidentyfikowane. Niby gdzie miały spoczywać te zwłoki? Powiedzmy sobie otwarcie: przecież to warunki katastrofy, niezwykle dramatyczne. Jak jest katastrofa kolejowa, to ciała leżą na nasypie, jak jest katastrofa drogowa, to układa się je na asfalcie. Dopiero po jakimś czasie przywożona jest trumna. "
i mówi to obecny wicemarszałek sejmu Niesiołowski,nie może zrozumieć że pan Kaczyński wraz z przyjaciółmi przybył na miejsce katastrofy po ponad 12 godzinach .
Normalne to jest że przez ten czas zwłoki Prezydenta RP tak leżały, gdzie i w jakim kraju przyszło nam żyć.
całość wywiadu:http://www.polskatimes.pl/euro2008/wywiady/282357,niesiolowski-zarzuty-pis-to-sa-podle-klamstwa,
Zarówno te słowa jak i wypowiedzi zarówno Palikota jak i Grasia w "zaprzyjażnionych" studiach można skomentować zdaniem prezydenta elekta"
miałem przyjemność wizytować powodzian"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Czw 14:53, 15 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dodam z salonu 24:
""Naciski" nijak się mają do odpowiedzialności PO za "Smoleńsk"
Na czym polega polityczna odpowiedzialność PO za tragedię smoleńską? Czyli również współodpowiedzialność za śmierć: Sebastiana Karpiniuka, G. Dolniaka, Arama Rybickiego, Macieja Płażyńskiego? Na odpowiedzialność tę składają się następujące elementy:
1. nadanie wizycie polskiego prezydenta rangi wizyty prywatnej, czyli o obniżonych standardach bezpieczeństwa, mimo iż z prezydentowi towarzyszył znaczący orszak VIPów
2. utrzymywanie niskich standardów szkolenia w 36 pułku specjalnym, oraz awaryjnego sprzętu lotniczego (nie sądzę, że gdyby rządził PiS sytuacja wyglądałaby inaczej, jednak tak się złożyło, że w tym czasie za te kwestie odpowiadał min. Klich)
3. Zła organizacja przelotu (m.in wszystkie ViPy w jednym samolocie) (znowuż, tak się złożyło, że akurat min. Arabskiego dotknęło to, co innym uchodziło na sucho)
4. Zaprzepaszczenie możliwości polsko - rosyjskiego, lub międzynarodowego śledztwa opartego na materiałach źródłowych.
Oczywiście urzędnicy z POwskiego nadania mogą czuć się niesprawiedliwie oskarżonymi, ponieważ wszystkie poprzednie rządy nie kupowały samolotów, standardy szkoleń były podobne itp. jednak, tamtym rządom uszło to jednak na sucho Platformie nie. Po prostu politycy wybierali między bezpieczeństwem VIPów a strachem przed tabloidami. Wybór był zawsze ten sam. 10 kwietnia okazał się on wyborem tragicznym. Zastanówmy się, czy podobne nie będzie np. z reformą finansów publicznych? Z torami kolejowymi? Itp.?
Mamy zresztą precedensy. Np. wycieczka tyskich licealistów w góry. Zdarzyła się lawina, było kilka ofiar śmiertelnych. Opiekun wycieczki, który przeżył, skazany został na rok więzienia w zawieszeniu za brak wyobraźni, mimo, że zapewne tysiące innych wycieczek w podobnych warunkach wyszło w góry i wróciło bez szwanku.
Tutaj ministrowie wysyłają setkę ludzi na często psującym się samolocie, pilotowanym przez lotników, którzy nie ćwiczą na symulatorach. Zdarza się tragedia. Wszyscy giną i co?
Inne prawo obowiązuje ministrów, inne zwykłych ludzi?
Słowo jeszcze na temat śledztwa. W jaki sposób prokuratura nie mając dostępu do oryginalnych nagrań i rejestratorów pracy urządzeń w samolocie, nie mając w ogóle nagrań z wieży, nie mając możliwości przesłuchania rosyjskich świadków, którzy byli na miejscu, nie mogąc zbadać miejsca katastrofy ani szczątków wraku może dojść do rzetelnych wniosków? To śledztwo z założenia jest surogatem. Jedyne, co może ustalić to odpowiedzialność polskich urzędników. Czy jednak ten wątek w ogóle jest badany?
Jak się mają sensacyjne doniesienia o obecności kolejnych wysokich VIPów w kokpicie, udowadnianie strachu pilotów przed prezydentem do politycznej współodpowiedzialności administracji polskiej za katastrofę?
Załóżmy, że wszystko co serwuje nam TVN jest prawdą, czyli, że piloci bali się prezydenta, tak bardzo, że postanowili wystawić na hazard życie własne i swoich pasażerów, by za wszelką cenę wylądować. Zdarzył się błąd i wszyscy zginęli. Nawet gdyby to było prawdą, jak to się ma do:
1. kształtu wizyty w Smoleńsku
2. wyszkolenia i wyposażenia 36 pułku
3. organizacji lotu
4. kształtu śledztwa smoleńskiego?
Nijak.
Po prostu ludzie PO chronią swoje tyłki puszczając kolejne ploty o katastrofie i zagadując problem. Przywódcy PO i ich przyjaciele z mediów, doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo ich partia "umoczona jest" w katyńską tragedię. Stąd wszelkie sensacje, których jesteśmy i będziemy świadkami.
Kwestią smaku jest łapczywość, z jaką politycy PO, rzucili się do obsadzania opróżnionych przez poległych (nie tylko na wojnie można polec, na służbie również) w katyńskiej tragedii urzędników związanych z opozycją. Platforma chapnęła dla siebie tak dużo ile było możliwe i tak szybko by uprzedzić ewentualne veto wyborców. Ciekaw jestem czy na forum międzynarodowym, i w interesie Polski, partia ta będzie równie chciwa i bezwzględna. Przypadek ze śledztwem smoleńskim uczy, że jak przychodzi co do czego i "przyjaciele" z mediów tracą siłę rażenia, Donald Tusk woli podkulić ogon i tańczyć jak mu zagrają.
Jak się mówi o facecie, który na zewnątrz wszystkim się podlizuje, a w domu tyranizuje kogo tylko może? Czyż nie: okrutnik; jak wyraziła się Zyta Gilowska?
Jeżeli naród woli, by rządzili nim politycy, których zabawa w burzenie piaskowych zamków stała się jedną z przyczyn śmierci setki ludzi trudno. Po prostu trzeba się skupić na lepszej edukacji, emigrować, albo robić swoje. Podobnie, jeżeli najważniejszym kryterium wyboru głowy państwa jest to, czy żona kandydata "szczy do kuwety", czy w inne naczynie"
Pomimo kanikuły cała armia "słusznych"dziennikarzy w pełnej gotowości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|