|
Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Forum jest moderowane o różnych porach
|
WIELKA TRAGEDIA,OGROMNA STRATA,NARODOWA TRAUMA
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nowe Pokolenie
gość
Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Śro 18:53, 04 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Pomnik katastrofy smoleńskiej nie w Polsce
Pierwszy na świecie pomnik ofiar katastrofy pod Smoleńskiem stanął w miejscowości Tatanabya na Węgrzech
Uroczystość, która odbyła się 3 sierpnia, zgromadziła węgierskich dyplomatów, wojsko, mieszkańców Tatabanya i Polonię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Czw 6:39, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jak się mają słowa premiera Tuska po konwencie seniorów z dnia 6 maja 2010:
"Premier wyjaśniał aspekty prawne w ramach których prowadzone są dwa śledztwa, polskie i rosyjskie. Mówił tu głównie o Konwencji Chicagowskiej, na podstawie której działają obie strony. Na konwencję powoływali się też posłowie PiS w swojej inicjatywie, aby śledztwo przekazać Polsce. Posłowie wskazywali na punkt konwencji, który umożliwia takie rozwiązanie. Według premiera, tak jednak nie jest.
- Chcę także wyjaśnić jeden wątek w inicjatywie posłów PiS. W konwencji jest zawarty punkt, że państwo gdzie miała miejsce tragedia, może przekazać całość lub część postępowania, ale w przypadku jeśli to państwo nie ma możliwości przeprowadzeniu takiego postępowania, głównie ze względów technicznych. Takie wnioski zdarzały się wyłącznie na prośbę państwa, gdzie miało miejsce tragedii. W naszej ocenie Rosjanie swoje postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie - powiedział premier.
- Ewentualne przekazanie całości śledztwa przez stronę rosyjską stronie polskiej byłoby możliwe dopiero po podpisaniu wzajemnego porozumienia dotyczącego takich przypadków. Ponieważ takich przypadków nie było, musielibyśmy ze stroną rosyjską ustalać takie porozumienie. Podjęliśmy decyzję, ze należy działać od razu po katastrofie, a nie czekać na ustalenie takiego porozumienia - powiedział premier i dodał, że "dla nas jest rzeczą istotną, aby ustalić prawdziwe przyczyny, a nie żeby rozpatrywać jakieś tezy".
"Postępowanie może trwać latami" do tej informacji:
"Izrael nie pozwolił tknąć Rumunom ciał swoich żołnierzy
Po katastrofie izraelskiego śmigłowca w rumuńskiej części Karpat, w której zginęło sześciu żołnierzy, ekipa z Izraela przejęła pełną kontrolę nad śledztwem. Tel Awiw wysłał na miejsce elitarną jednostkę ratowniczą, wyspecjalizowane zespoły badawcze, wspierane przez oddział 60 komandosów. Władze kraju zapowiedziały drobiazgowe wyjaśnienie przyczyn katastrofy, a wszystkich, którzy w niej zginęli, określiły mianem bohaterów.
"Ekipy ratunkowe Sił Obronnych Izraela oraz grupa biegłych sądowych przybyły do Rumunii we wtorek i udały się na teren Karpat, aby zbadać szczątki sześciu członków izraelskich Sił Powietrznych, którzy zginęli dzień wcześniej w katastrofie śmigłowca Sikorsky CH-53 Sea Stallion" - napisał dziennik "Jerusalem Post". Jak podkreśla gazeta, to właśnie te ekipy były w pełni odpowiedzialne za identyfikację ciał zabitych. Rumuńska armia użyczyła jedynie bazy wojskowej, w której izraelscy eksperci mogli przeprowadzać pełne badania. Choć - jak stwierdzono w oficjalnym oświadczeniu - "Rumunia i Izrael decydują się przeprowadzić wspólne śledztwo", to w rzeczywistości główna rola przypadła śledczym z Tel Awiwu.
Władze na każdym kroku podkreślały, że zrobią wszystko, co w ich mocy, by drobiazgowo zbadać przyczyny i przebieg katastrofy. "Ekipy badawcze przybyły na miejsce dwoma samolotami transportowymi Hercules C-130" - czytamy dalej. Wśród nich była m.in. najbardziej elitarna jednostka ratownicza izraelskiej armii. Ponadto, jak poinformował dziennik, na teren wypadku helikopterami przetransportowano także 60 żołnierzy izraelskich sił powietrznych, aby pomogli w poszukiwaniu szczątków rozbitej maszyny. - Ekipy zrobią wszystko, aby dotrzeć w miejsce katastrofy z samego rana. Szczątki maszyny są rozsiane po szerokim terenie, w bardzo stromym wąwozie, wyjątkowo trudno dostępnym - powiedział Generał Nimrod Shefer. Przedstawiciele władz podkreślali, że bez zbadania czarnych skrzynek, nie będą spekulowali nt. przyczyn katastrofy. Choć media zgadywały, że mogło do niej dojść ze względu na kiepską pogodę, to nie formułowały jednak żadnej z góry przyjętej tezy i nie wykluczały żadnych przesłanek. - Obecnie rozważamy wszelkie możliwości mogące spowodować ten wypadek - dodawał Shefer.
Kompletowaniem szczątków śmigłowca zajmują się wyłącznie ekipy z Izraela. Rumuńscy śledczy praktycznie ani na moment nie mieli dostępu do wraku. Jak poinformował "Jerusalem Post" zebrane szczątki niemal natychmiast przetransportowano do Tel Awiwu. Najstarszy izraelski dziennik "Haaretz" tuż po zakończeniu poszukiwań podkreślał, że sprowadzenie maszyny do ojczyzny jest sprawą priorytetową. "Żołnierze nosili kawałki metalu z rozbitego helikoptera, w tym części ważące po 40 do 50 kilogramów każda, które mają pomóc śledczym w rozwikłaniu przyczyn wypadku" - pisze "Haaretz".
Ani razu w izraelskich środkach masowego przekazu nie spotkamy się z próbami dyskredytowania pilotów. Jak zauważył "Haaretz", przekaz medialny przypomina w swoim charakterze ten z 1997 r., kiedy ostatni raz doszło do rozbicia się izraelskiej maszyny. Z tym że - jak zaznacza gazeta - tym razem jest on wyjątkowo odpowiednio dopasowany do powagi wydarzenia, z jakim mierzy się obecnie cały kraj. Choć jedną z tez dotyczących przyczyn wypadku był - obok złej pogody - błąd pilota, to jednak media nie pozwoliły sobie nawet na próby określenia osoby siedzącej za sterami mianem "niedoświadczonej" czy "lekkomyślnej", jak to miało miejsce w Polsce po katastrofie prezydenckiego Tu-154. Wielokrotnie wręcz podkreślano doświadczenie pilotów, sugerując, że to nie z ich winy doszło do tragedii. Premier kraju Benjamin Netanjahu, opisując pilotów, którzy zginęli w katastrofie, przywołał werset z II Księgi Samuela. - Byli szybsi od orłów. Potężniejsi od lwów - powiedział. Szef rządu zaznaczył, że jest to potężna katastrofa i wyjątkowo ciężki dzień dla Izraela. - Naród żydowski stracił swoich najlepszych synów, którzy byli na ważnej misji, którą armia Izraela pełniła za granicami kraju - dodał. Także Minister obrony Ehud Barak wyraził głęboki żal z powodu śmierci żołnierzy. Prezydent kraju Simon Peres nazwał ich z kolei "największym skarbem armii i narodu".
oraz:
"W poniedzialek, 26 lipca 2010 r. okolo godziny 14:00 w czasie cwiczen w rumunskich Karpatach rozbil sie helikopter "Yasur" CH-53 Izraelskich Sil Powietrznych (IAF). Zginelo 6 zolnierzy izraelskich oraz rumunski oficer lacznikowy. Izraelczycy to: dwoch pulkownikow i dwoch majorow lotnictwa oraz mechanicy lotniczy: porucznik i sierzant. Byly to dwa zespoly , ktore pilotowaly na zmiane helikopter. Wykonywali oni loty na niskiej wysokosci w formacji obejmujacej dwa helikoptery. Oficjalnie twierdzi sie, ze cwiczenia byly rutynowe. Nieoficjalnie wiadomo, ze wybrano teren zblizony do pewnych obszarow w Iranie.
Przesledzmy dzien po dniu, a bedzie ich doprawdy malo, bo tylko kilka, od poczatku akcji ratunkowej i wstepnych badan, do ich zakonczenia.
PONIEDZIALEK
Natychmiast po katastrofie, dowodca IAF, gen. Ido Nehushtan zadzwonil do swojego odpowiednika w lotnictwie rumunskim. Uzgodnili, ze sledztwo beda prowadzic razem. A w Izraelu, wladze zaprosily rodziny ofiar do bazy lotniczej Tel Nof, gdzie sie nimi zaopiekowano, a jednoczesnie na biezaco informowano o sytuacji.
WTOREK
Rano przylatuja do Rumunii dwa izraelskie wojskowe samoloty transportowe "Hercules" C-130. Wysiada z nich 60 zolnierzy pod dowodztwem pulkownika. Sa to czlonkowie elitarnej Air Forces Rescue Unit 669 oraz zespol psow tropicielskich "Oketz". A do tego lekarze, eksperci sledczy, rabini oraz rzecznik prasowy calej tej misji.
Czesc szybko zalozyla kilka baz w poblizu miejsca katastrofy oraz laboratorium medyczne. W pobliskiej rumunskiej bazie lotniczej zalozone juz bylo centrum komunikacyjne majace bezposrednie polaczenie video z dowodztwem w Izraelu.
Rumuni znajduja czarna skrzynke i natychmiast przekazuja ja Izraelczykom. Ci przewoza je do swego kraju.
SRODA
Teren katastrofy kolo miejscowosci Zarnesti polozony byl w gorach na wysokosci ponad 2 000 m., wiec jako srodkow transportu uzyto 3 helikopterow "Sikorsky" CH-53 "Sea Stallion". Kazdy z nich jest w stanie przewiezc 55 zolnierzy albo 24 nosza. Izraelscy ratownicy prowadza poszukiwania oraz demontuja istotne czesci rozbitego helikoptera, ktore zabieraja ze soba.
Zwloki zabitych przewiezione zostaja do szpitala w Brasov, gdzie udala sie tez ekipa izraelskich lekarzy i sledczych. Po badanich, zwloki zolnierzy zostaly przewiezione do Izraela
CZWARTEK
Do Izraela wracaja pierwsi czlonkowie ekipy ratowniczej. Operacja dobiega konca."
z stromy Blogmedia24 .pl
śr., 04/08/2010
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Friend
Dołączył: 19 Maj 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pią 12:50, 06 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Nowe Pokolenie napisał: | Pomnik katastrofy smoleńskiej nie w Polsce
Pierwszy na świecie pomnik ofiar katastrofy pod Smoleńskiem stanął w miejscowości Tatanabya na Węgrzech
Uroczystość, która odbyła się 3 sierpnia, zgromadziła węgierskich dyplomatów, wojsko, mieszkańców Tatabanya i Polonię. |
A w Polsce?
Nie rozumiem zresztą jak może kogoś obrażać krzyż w katolickim kraju. Czy jeżeli jesteśmy w kraju muzułmańskim to, chociaż nie podzielamy wierzeń jego mieszkańców, obrażają nas meczety? Czy obrażają nas cerkwie w Moskwie? Czy obraża synagoga w Izraelu? Czy jeżeli żyjemy – jak wielu podróżników i antropologów- wśród tubylców jakiegoś plemienia, obrażają nas ich rytualne tańce?
Wielu publicystów (na przykład panie Szczuka i Środa) traktuje obrzędy katolickie z podobnym lękiem i obrzydzeniem, jakie mieli kiedyś biali kolonizatorzy do obrzędów dzikusów w podbijanych krajach. Czyżby szanowne panie ignorowały odkrycia i ideały antropologii strukturalnej?. A może ich zasady działają tylko w jedną stronę? My powinniśmy pochylać się z podziwem i zachwytem nad każdym przejawem egzotycznej dla nas religii i kultury. Natomiast nasze symbole religijne mają być traktowane w naszym własnym kraju jako przejaw ciemnoty i zabobonu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PiSia
R
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pią 15:16, 06 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Odessa
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Balbina
Reaktywista
Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Pią 18:14, 06 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
[quote="Friend"] Nowe Pokolenie napisał: | [b]
Nie rozumiem zresztą jak może kogoś obrażać krzyż w katolickim kraju. Czy jeżeli jesteśmy w kraju muzułmańskim to, chociaż nie podzielamy wierzeń jego mieszkańców, obrażają nas meczety? Czy obrażają nas cerkwie w Moskwie? Czy obraża synagoga w Izraelu?. |
Krzyż z pewnością nikogo nie obraża,tylko jego miejsce jest w obiekcie sakralnym bądź w mieszkaniu prywatnym katolika.Ulica,plac nie są miejscem na stawianie krzyży.Ulica nie jest miejscem do urządzania takich cyrków i przedstawień jaki mieliśmy ostatnio przed pałacem prezydenckim.Ponoć zgodnie z KONSTYTUCJĄ RP żyjemy w państwie świeckim a nie w jakimś klechostanie.Pamiętajmy o tym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Pią 18:48, 06 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Widać wyrażnie jakie spustoszenie,ile złego zrobiła michnikowszczyzna ,jakie spustoszenie w rzeszy polskich inteligentów i pólinteligentów,którzy ulegli graniczącemu z amokiem uwielbienia dla samego redaktora traktując jego słowa jako wyrocznię w dziedzinie etyki,politycznej i intelektualnej.
Wystarczy wyjechać poza opłotki Głubczyc,lub zajrzeć do pobliskich wsi gdzie spotkać można przydrożne krzyże zarówno te nowsze,upamiętniające miejsca tragicznych wypadków drogowych ,jak i te przedwojenne postawione dla pamięci ofiar,często indywidualnych z okresu I wojny światowej.Ich fundatorzy wyjechali na zachód a mieszkańcy pielęgnują ,dbają o krzyże pamięci pomimo doznanych krzywd i własnych ofiar.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ptak
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Sob 17:37, 07 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
lechim napisał: | Widać wyrażnie jakie spustoszenie,ile złego zrobiła rydzykowszczyzna ,jakie spustoszenie w rzeszy polskich półinteligentów i ćwierćinteligentów,którzy ulegli graniczącemu z amokiem uwielbienia dla samego ojca dyrektora traktując jego słowa jako wyrocznię w dziedzinie etyki,politycznej i intelektualnej.
Wystarczy wyjechać poza opłotki Głubczyc,lub zajrzeć do pobliskich wsi gdzie spotkać można przydrożne krzyże zarówno te nowsze,upamiętniające miejsca tragicznych wypadków drogowych ,jak i te przedwojenne postawione dla pamięci ofiar,często indywidualnych z okresu I wojny światowej.Ich fundatorzy wyjechali na zachód a mieszkańcy pielęgnują ,dbają o krzyże pamięci pomimo doznanych krzywd i własnych ofiar. |
ŻEBY DOSTRZEC W ZWIĄZKU Z POWYŻSZYM ABSURDALNOŚĆ SYTUACJI
POD PAŁACEM PREZYDENCKIM.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Wto 11:29, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
W dzisiejszej Rzepie,były poseł AWS,działacz opozycji w PRL,architekt Czesław Bielecki pisze w artykule Pęknięcie
"Miejsce bez gospodarza
To miejsce pamięci szczególnej. Solidarności w przeżywaniu bólu towarzyszyło i towarzyszy poczucie głębokiego pęknięcia w społeczeństwie. Dla jednych katastrofa smoleńska była zbiegiem okoliczności, za które nie wiadomo, kto odpowiada i wątpliwe, czy tego dojdziemy. Drudzy widzą w tej tragedii celowe zaniechania, partyjniacką zaciekłość lub zamach i od początku wiedzą, kogo winić.
Niezależnie od tego, jakie racje i emocje stoją za poszczególnymi postawami, w debacie publicznej nie przebija się główna myśl. Oto państwo polskie się skompromitowało. Stworzyło sytuację zbiorowej nieodpowiedzialności rządu i jego ministrów za techniczne aspekty wizyty prezydenta w Katyniu. Teraz zaś znowu nie ma odpowiedzialnych za żenujące wydarzenia. Miejsce, w którym setki tysięcy, a nawet miliony ludzi łączyły się w bólu po stracie pary prezydenckiej i setki znakomitych rodaków, nie ma gospodarza, jest bezpańskie. Władze miasta i państwa okazały się sprawne w organizacji pogrzebów. Ale już nie – w utrwalaniu w przestrzeni publicznej stolicy tych emocji, które dzieliły i łączyły nas przed Pałacem Prezydenckim.
Tymczasem sytuacja ta nie powinna przypominać tej ze stanu wojennego, gdy ludzie układali na placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego, krzyż kwietny. Układali kwiaty, palili światła, modlili się, bo uwierzyli, że jeśli nie będą się lękać, to zstąpi Duch. Jeszcze przedtem stawiali krzyże tam, gdzie w 1970 roku polegli stoczniowcy. I gdy w Sierpniu 1980 wybuchła "Solidarność", błyskawicznie przy bramie stoczni powstał pomnik trzech krzyży z kotwicami nadziei.
Tchórzostwo władzy
Miasto to pamięć miejsc i ludzi. Przestrzenią publiczną wolnej Polski rządzą demokratycznie wybrane władze. Gdy przestają odbierać sygnały, nie zauważają pęknięć między emocjami społecznymi a swoimi działaniami, nie znajdują form dla treści, którymi żyją obywatele, zaczyna się walka o tę pamięć i te miejsca środkami ad hoc, a – najlepiej pod znakiem krzyża. Za kształt przestrzeni publicznej odpowiada władza publiczna. Nie ma prawa chować się tu za Kościół i stosować niekończących się uników.
To, co ma pozostać w przestrzeni publicznej ulic, placów i skwerów – czy jest to pomnik, czy gmach – nie może być prostym wynikiem sporu czy negocjacji między grupami obywateli walczących o swoje racje z krzyżem czy bez krzyża. Miastem – zgodnie ze starą, rzymską jeszcze, definicją – nie jest dowolne nagromadzenie ludzi i domów, lecz tylko takie, które wytworzyło życie obywatelskie upostaciowane w budowlach i przestrzeniach publicznych. Spontaniczne działania grup mogą coś zainicjować. Ale to, co widzimy od lat dwudziestu w wolnej Polsce, nie jest budową przestrzeni publicznej, lecz jej destrukcją, zawojowywaniem lub zaśmiecaniem. A przyczyna jest jedna: tchórzostwo władzy niezdolnej do przewodzenia zbiorowym emocjom ani do przeciwstawiania się, gdy prowadzą one na manowce.
Ludzie mają prawo powiedzieć, że chcą utrwalenia pamięci tego miejsca i czasu tragedii smoleńskiej właśnie tu, przed Pałacem Prezydenckim. Rolą władz – poczynając od prezydenta Rzeczypospolitej, a kończąc na prezydencie Warszawy – jest znalezienie tu i teraz (a minęły już długie cztery miesiące od katastrofy) odpowiedzi na pytanie: co i jak powinno utrwalić ten dramatyczny moment. Przed Pałacem Prezydenckim oglądamy tymczasem rejteradę władzy, ucieczkę od wypełniania misji publicznej i standardów zachowań. To do tej roli wybieramy w demokratycznym państwie swoich przywódców. Widzę w tym kontynuację pęknięcia, które ujawniła katastrofa smoleńska. Nie ma odpowiedzialnych za każdy kolejny ruch. Pod koniec skumulowanie przypadków doprowadza do dramatu lub tragedii. Tym razem doprowadziło do gorszących scen ulicznych.
Ślad po ciosie
Gdzie powinien stanąć pomnik tego czasu i miejsca? Sprawdziłem to w naturze. Najpierw – czego nie robiłbym. Nie ustawiałbym pomnika na osi Pałacu Prezydenckiego. Ani przed pałacem, ani nawet po przeciwnej stronie Krakowskiego Przedmieścia. Niewielka kordegarda przed Ministerstwem Kultury słabo zniesie każdy pionowy element.
Jest natomiast świetne miejsce na granicy między placem przed kościołem Wniebowzięcia NMP, dawnym Karmelickim, a lewym skrzydłem Pałacu Prezydenckiego. Tam, gdzie do tego skrzydła przylega pałac tworzący pierzeję placu przed kościołem. Dokładnie na osi jego tympanonu i balkonu z kutą balustradą, możliwie blisko jezdni, tak aby piesi mogli zatrzymać się na chodniku. Pomnik zlokalizowany w tym miejscu byłby widoczny na przestrzeni ponad pół kilometra, zarówno od strony placu Zamkowego, jak i Uniwersytetu. Bowiem właśnie na tym odcinku jeden łagodny łuk Krakowskiego Przedmieścia przechodzi w drugi.
Myślę, że monument powinien być polerowanym blokiem czarnego granitu z wyrzeźbionym od góry pęknięciem, na tyle wyraźnym, że groźnym. Śladem po ciosie, który musimy znieść i podziale, który się dramatycznie zarysował. W tym pęknięciu powinien płonąć znicz – symbol pamięci o ludziach, którzy zginęli. Na tym prostopadłościennym bloku należy umieścić w reliefie tylko godło Polski – orła w koronie i napis Smoleńsk z datą 10 kwietnia 2010. Ten czarny blok z pęknięciem powinien mieć od czterech do pięciu metrów wysokości. Twarze i postaci zatrzymujących się przed pomnikiem będą się w nim odbijać. Obie strony pomnika powinny być takie same, na węższych, bocznych ścianach umieściłbym biało-czerwoną szachownicę z marmuru jako jedyne przypomnienie okoliczności tragedii.
I nic więcej. Żadnych nazwisk, opisów, krzyży. Musi nam wystarczyć pamięć wymiaru tragedii. To ma być miejsce refleksji o klęsce państwa polskiego na własne życzenie. Niech każdy z nas pozostanie ze swoimi myślami. Jak wtedy, gdy spotykaliśmy się wspólnie przed Pałacem Prezydenckim, nawet gdy różniliśmy się, i to bardzo. Niech każdy ogląda swoje odbicie w czerni granitu. I pamięta, że Polska jest nie tylko najważniejsza, ale jedna. Niepotrzebna tu jest ekspresja figuralna czy słowna. Wystarczy prostota, powściągliwość, szlachetność i trwałość materiału.
Nie mieszajmy Kościoła
Mamy nie zapomnieć o ofiarach katastrofy, które poniosły straszną śmierć. Nie poległy one na polu walki ani chwały, pozostawiły nas natomiast z poczuciem zobowiązania, że taka absurdalna tragedia nie ma prawa się powtórzyć. Jest nonsensem, aby naród w warunkach pokoju ryzykował takie klęski i straty ludzkie. Nie mieszajmy Kościoła do naszych świeckich spraw. Ci, którzy zechcą się pomodlić za ofiary katastrofy, będą to mogli zrobić w przestrzeni sakralnej, do której duchowni są gotowi przyjąć krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. Ktoś powie, że mój spacer po Krakowskim Przedmieściu zaprowadził mnie zbyt daleko i że nie zgadza się z moimi twardymi konkluzjami. Choćbym pozostał w mniejszości wśród architektów i polityków, twierdzić będę, że fizyczny i estetyczny kształt naszej przestrzeni publicznej mówi wszystko o naszym państwie: słabości jego instytucji i anarchistycznej wolności obyczajów obywatelskich. O nieodpowiedzialności rządzących, którzy szukają łatwych usprawiedliwień, a nawet chowają się za nieodpowiedzialnością rządzonych.
Lekcja jest oczywista. Lęk władz przed decyzją, bezwład jej podejmowania prowadzi do tego, że mija moment społecznej gotowości akceptowania kompromisu. Zawsze twierdziłem, że czas jest pieniądzem polityki. Przed Pałacem Prezydenckim decyzję podjęto za późno i połowicznie. Ludzie bronią krzyża, gdyż władze nie powiedziały, co i gdzie powstanie w zamian. Kształt naszej przestrzeni publicznej rozpaczliwie odpowiada chaosowi w naszych umysłach. Relacja sfery publicznej do prywatnej, obowiązków narodowych do własnych czy grupowych interesów jest przekrzykiwaniem się, a nie współbrzmieniem. Nieważne, co ktoś mówi, ale kto i z jakiej pozycji. "
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Wto 11:29, 10 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Pon 21:19, 13 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Piloci 36. pułku: były naciski ze strony polityków
Wrak samolotu Tu-154Piloci z 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego, do którego należał prezydencki Tu-154, mówią, że w przeszłości niejeden raz zdarzały się naciski na zachowanie pilotów ze strony polityków, których przewozili.
Reporterzy Superwizjera TVN dotarli do pilotów 36. pułku, którzy w krytycznym świetle przedstawiają sytuację w tej elitarnej jednostce. Mówią o przestarzałym sprzęcie, złym programie szkoleń. Chcą zachować anonimowość. Mówią o tym, że sami bywali przedmiotem nacisków w czasie lotów, że usiłowano wpłynąć na ich decyzje - decyzje, które powinny znajdować się wyłącznie w ich – załogi samolotu – rękach.
Ten krytyczny obraz sytuacji w 36. pułku potwierdzają też wypowiedzi dwóch aktualnie w nim służących pilotów. I oni nie chcieli ujawnić swoich personaliów. Jeden z nich opowiedział, jak kompletowano załogę, która poleciała 10 kwietnia do Smoleńska i jaki wpływ na to kompletowanie miał fakt, że z pułku co roku odchodzą kolejni piloci, a nowych się nie szkoli i brakuje doświadczonej kadry. Zrezygnowano ze szkoleń na symulatorach lotu, zmniejszono także liczbę lotów treningowych. W kwietniu tylko trzech pilotów miało uprawnienia do latania na Tu-154, wśród nich kapitan Arkadiusz Protasiuk, który dowodził załogą w dniu 10 kwietnia, i o którego umiejętnościach piloci 36. pułku mają bardzo dobrą opinię. Jednak drugi pilot i nawigator załogi z mieli ich zdaniem niewielkie doświadczenie.
Drugi z informatorów Superwizjera opowiedział o samych przygotowaniach do lotu 10 kwietnia. Został on potraktowany jako standardowy, mimo, że warunki na lotnisku w Smoleńsku od standardów odbiegają. To stare, wojskowe lotnisko, najczęściej nieczynne. Nie ma tam nowoczesnego sprzętu, np. działających na innych lotniskach współczesnych systemów pomagających w lądowaniu. Także jakość map lotniska, które dostała załoga była zła. Dla profesjonalistów były zbyt stare, źle skopiowane i zawierały zbyt mało informacji o lotnisku.
no comment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Onufry_
Superreaktywista
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 1/2
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Wto 13:57, 14 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Hołd i Pamięć - TAK
Fanatyzm i Gierki Politykierów - NIE
CZŁOWIEK MUSI PAMIETAĆ O ZMARŁYCH I ODDAWAĆ IM HOŁD,ALE NIE MOŻE O NICH PAMIĘĆ WYKORZYSTYWAĆ DO WŁASNYCH POLITYCZNYCH GIEREK
PIERWSZYM WARUNKIEM NIEŚMIERTELNOŚCI JEST ŚMIERĆ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Wto 7:19, 21 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Z Rzepy:
Krystyna Pawłowicz 21-09-2010
"Umowa jednak była
...Karsznicki i Czarnek, analizując rozmowę polskiego premiera z rosyjskim prezydentem 10 kwietnia, powołują się na konwencję wiedeńską – niezbyt jednak zasadnie, gdyż dotyczy ona jedynie umów zawartych w formie pisemnej (art. 3 konwencji) i nie ma zastosowania do innych istniejących form praktykowanych w relacjach międzynarodowych, tj. do „form innych niż pisemna”, czyli np. do umów (porozumień) ustnych, zawieranych z reguły w wyjątkowych okolicznościach.
Sama konwencja wprost to stwierdza i od razu dodaje, iż niestosowanie jej przepisów do porozumień zawartych w „formach innych niż pisemna” „nie wpływa na moc prawną takich [niepisemnych, czyli m.in. ustnych] porozumień”.
Z konwencji wiedeńskiej wynika jasno, iż „niepisemne”, czyli ustne umowy są w prawie międzynarodowym dopuszczalne, tyle że nie podlegają konwencji.
Według Góralczyka i Sawickiego wszelkie umowy międzynarodowe (czyli i pisemne, i ustne) – niezależnie jaki organ występuje w imieniu państwa – są z punktu widzenia prawa międzynarodowego jednakowo wiążące, choć w świetle prawa wewnętrznego (polskiego) ich status może być różny. Warto też podkreślić, iż prawo międzynarodowe nie zawiera żadnych przepisów dotyczących formy i budowy umowy międzynarodowej (ani pisemnej, ani ustnej). Decydują o tym strony ją zawierające. W każdym przypadku jednak istotą umowy (pisemnej i ustnej) jest zgodna wola (oświadczenie) przedstawicieli państw-stron umowy.
Umowy rządowe podlegają ratyfikacji przez prezydenta RP, jeśli przewidują taką czynność, a okoliczności (znaczenie umowy) to uzasadniają. W innych przypadkach umowy rządowe podlegają, zgodnie z art. 12 ust. 3 ustawy o umowach międzynarodowych, zatwierdzeniu przez Radę Ministrów. Odbyć się to może w jednym z dwóch trybów. Złożonym, dotyczącym głównie umów wielostronnych, lub prostym, dotyczącym m.in. umów zawieranych w uproszczonej formie, tj. w formie „innej niż przez podpisanie czy wymianę not”.
Umowy zawarte w „innych formach”, „w inny sposób dopuszczony przez prawo międzynarodowe”, czyli np. ustne, zgodnie z art. 13 ust. 1 u.u.m., także zobowiązują w świetle prawa międzynarodowego. Nie wymagają one jednak – jak wspomniano – ratyfikacji, lecz tylko zatwierdzenia przez Radę Ministrów.
Ustawa o umowach międzynarodowych dopuszcza jedynie zatwierdzenie przez Radę Ministrów, gdy wymagają tego „szczególne okoliczności”, a sama umowa nie wymaga ratyfikacji nakazanej przez konstytucję w drodze ustawy, oraz nie dotyczy przekazania zagranicznemu przedmiotowi kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach (art. 13 ust. 3 p. 4 u.u.m.).
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest rzeczą obojętną, czy państwo-strona umowy ogłosi ją u siebie. Nie ma to żadnego wpływu na moc wiążącą umowy. Prawo polskie, tj. Konstytucja RP i ustawa o umowach, wymaga publikacji umów dla ich ważności, jednak według art. 18 ust. 4 u.u.m. „w wyjątkowych wypadkach” prezes Rady Ministrów może ze względu na istotny interes państwa, w szczególności interes obronności, bezpieczeństwa państwa i obywateli, odstąpić od obowiązku ogłoszenia umowy.
Porozumienia dżentelmeńskie
Istotnym ustaleniem podręcznikowym jest też, że prawo międzynarodowe przyjmuje domniemanie, że głowa państwa, rząd, szef rządu i minister spraw zagranicznych są uprawnieni do występowania w imieniu państwa i wiązania go w stosunkach międzynarodowych. Polska konstytucja w art. 146 i 148 wprost zaś upoważnia prezesa Rady Ministrów do reprezentowania Rady Ministrów w sprawach prowadzenia polityki zagranicznej.
Poza umowami (pisemnymi i ustnymi) prawo międzynarodowe wyodrębnia też „akty jednostronne państw”, których zaistnienie w badanym przypadku też można by analizować. Akty te są przejawem woli jednego podmiotu prawa międzynarodowego i wywołują skutki prawne. Nie są związane z innymi oświadczeniami woli i są od nich niezależne. Przykładem międzynarodowego aktu jednostronnego jest np. „przyrzeczenie” definiowane jako „jednostronnie podjęte zobowiązanie wobec jednego lub wielu podmiotów prawa międzynarodowego”. Moc wiążąca takiej jednostronnej deklaracji stanowiącej zobowiązanie międzynarodowe wynika z zasady dobrej wiary.
Forma „przyrzeczenia” jest obojętna (ustna, pisemna, inna). Według Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości może być ono uczynione nawet ustnie. A skoro ustnie, to wydaje się, iż nie można wykluczyć też jego złożenia w szczególnych okolicznościach za pośrednictwem mediów, tj. np. w rozmowie telefonicznej następnie upublicznionej.
Inną znaną prawu międzynarodowemu formą (źródłem prawa) są tzw. porozumienia dżentelmeńskie (gentlemen’s agreements), które są umowami zawieranymi niekiedy przez polityków ustnie przy założeniu znacznego stopnia wzajemnego zaufania. Ich moc wiążąca jest sporna, gdyż w razie wątpliwości co do ich treści trudno jest później tę treść jednoznacznie ustalić. Zobowiązania zawarte w takich ustnych umowach uważa się za zobowiązania honorowe osób, które je zawarły (Bierzanek, Symonides).
Jak widać, wbrew temu, co twierdzą panowie Karsznicki i Czarnek, ustne umowy są znane prawu międzynarodowemu. Ich istnienie jest niesporne i wprost wynika z podstawowych dokumentów prawa międzynarodowego, choć nie jest to forma zbyt często wykorzystywana, a praktykowana jest z reguły w szczególnych, niestandardowych sprawach i okolicznościach.
Polska jest takimi formami prawa także związywana, gdyż zgodnie z art. 9 polskiej konstytucji: „RP przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego”. Źródłami tego prawa są zaś – jak wspomniano – nie tylko umowy pisane i zwyczaj, ale też różnego rodzaju inne zobowiązania i porozumienia ustne. Ani więc przepisy konstytucji, ani konwencji wiedeńskiej nie przemawiają przeciwko zaistnieniu i ważności korzystnych dla Polski ustaleń dokonanych dwustronnie lub też jednostronnie przez Rosję w trakcie telefonicznej rozmowy premiera polskiego z prezydentem Rosji 10 kwietnia, zapewniającym o możliwości wspólnego prowadzenia śledztwa smoleńskiego.
Techniczna i organizacyjna strona skorzystania z tego polityczno-prawnego przyrzeczenia jest sprawą wtórną. Istotna tu była pozytywna jednostronna wola Rosji, która być może łagodziłaby ewentualne trudności.
W świetle powyższego wydaje się, iż w omawianym przypadku można bronić tezy, iż telefoniczna rozmowa premiera Polski z rosyjskim prezydentem miała w świetle prawa międzynarodowego cechy zarówno ustnej umowy, jak też jednostronnego aktu Rosji, przyrzeczenia złożonego premierowi polskiemu. Gdyby się uprzeć, to można by się tu doszukiwać cech dżentelmeńskiego porozumienia, które pozwalało dodatkowo, ponad czy też obok istniejących już umów nieprzewidujących „wspólnych śledztw”, taką doraźną procedurę stworzyć.
Więcej odwagi
Jak się zdaje, przez pierwsze dni pewne wspólne działania dochodzeniowe były prowadzone w praktyce, o czym świadczyć mógł udział np. prokuratora Krzysztofa Parulskiego w niektórych czynnościach prowadzonych przez stronę rosyjską w Rosji. Potwierdził to zresztą Edmund Klich przed sejmową podkomisją ds. transportu lotniczego i gospodarki morskiej Komisji Infrastruktury, obradującej 6 maja 2010 r.
Ciąg działań związanych z rozmową telefoniczną polskiego premiera i rosyjskiego prezydenta z jej skutkami zawierał podstawowe elementy uproszczonej, bo wymuszonej okolicznościami katastrofy, procedury zawierania umowy międzynarodowej. Sama rozmowa i złożone w jej trakcie przyrzeczenie przez stronę rosyjską miały pewne cechy negocjacji. Założyć należy, iż premier Tusk przyjął i poparł propozycję prezydenta Rosji, na co zdawały się wskazywać wspólne działania prowadzone przez kilka kolejnych dni po rozmowie. Być może wyraził też podziękowanie za tę inicjatywę. Można by dalej przypuszczać, iż premier na najbliższym, pilnym posiedzeniu rządu przedstawił informację na temat katastrofy i zrelacjonował swą rozmowę z prezydentem Miedwiediewem i jego ustne przyrzeczenie wspólnych działań.
Logiczne też wydaje się, że Rada Ministrów zaakceptowała te działania premiera, co w istocie oznaczałoby akceptację, „zatwierdzenie” tego wspólnego ustalenia polsko-rosyjskiego w trybie prostym. Nie jest wprawdzie dostępny protokół z takiego posiedzenia rządu, jednak trudno sobie wyobrazić, by miał on takich działań premiera nie zatwierdzić i korzystnego dla Polski przyrzeczenia rosyjskiego nie przyjąć.
Z kolei wymóg publikacji takiej (ustnej) umowy spełnił fakt wywieszenia informacji o telefonicznej „Rozmowie premiera Tuska z prezydentem Miedwiediewem” z 10 kwietnia na oficjalnej stronie internetowej Kancelarii Prezesa RM, gdzie jest do dziś. Takie podanie do publicznej wiadomości treści oznaczało akceptację oferty rosyjskiej i chęć pochwalenia się nią przed opinią publiczną.
Jeśli zaś uznamy, iż premier zawarł w uproszczony sposób np. ustną umowę ze stroną rosyjską w sprawie prowadzenia wspólnego śledztwa, to zasadne może być też w konsekwencji pytanie, dlaczego po kilku dniach strona polska wyłączyła się z będących w interesie Polski wspólnych działań. Odpowiedź na to pytanie jest zasadna, gdyż według art. 7 Konstytucji RP każde działanie organów władzy publicznej musi mieć podstawę prawną. Także nieskorzystanie z politycznej uprzejmości Rosji, by suwerennie i bezpośrednio dochodzić prawdy.
Wydaje się, iż w tak szczególnej sprawie jak katastrofa smoleńska polscy analitycy nie powinni wykazywać w swych ocenach tak płochliwie samoograniczającej się, skrajnie dogmatycznej prawnie postawy. Tym bardziej że przytaczane przez nich regulacje przewidują różne wyłączenia, zastrzeżenia i furtki, które przy życzliwej dla interesów polskich interpretacji prawa należy zauważać i wykorzystywać. Być może należałoby śmielej interpretować przepisy i fakty w celu zwiększania, a nie zmniejszania szansy Polski na wspólne dochodzenie do prawdy o katastrofie.
Autorka jest profesorem prawa Uniwersytetu Warszawskiego, członkiem Trybunału Stanu"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Wto 7:24, 21 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Śro 12:41, 22 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Rosjanie zabili prezydenta? "Niczego nie można wykluczyć"
Jarosław Zieliński z PiS zapytany w Radiu ZET przez Monikę Olejnik, czy Rosjanie zabili prezydenta Lecha Kaczyńskiego, odparł, że nie można niczego wykluczyć. - Tego nie wiemy, trwa bardzo ułomne, budzące bardzo wiele wątpliwości postępowanie wyjaśniające i śledztwo. Do prawdy chyba się nie przybliżamy - mówił w Radiu ZET.
- Ja twierdzę, że nie można wykluczyć żadnej hipotezy w śledztwie, póki ono nie jest zakończone. Dlatego bardzo byłem zdziwiony, kiedy rosyjski - tak zwany międzypaństwowy - komitet lotniczy, zaraz na początku, po kilku tygodniach od katastrofy, zasugerował na konferencji, tej pierwszej, moskiewskiej, że winni byli piloci. To wzbudziło bardzo poważne podejrzenia, to był pierwszy sygnał, że dzieje się coś bardzo złego - mówił Jarosław Zieliński w Radiu ZET.
Według członka Komitetu Politycznego PiS odpowiedzialność polityczna za katastrofę leży po stronie rządu. - Próbowano wmówić, że wyjazd Lecha Kaczyńskiego do Katynia to prywatna wizyta prezydenta. Obóz rządowy próbował to wmówić. Robiono wszystko, żeby zmarginalizować tą wizytę - powiedział. - W demokracji cały ten obóz polityczny powinien być pozbawiony wpływu na życie publiczne, na państwo. W naszej demokracji tak się jednak nie dzieje, szkoda - dodał.
Zieliński przypominał, że wizyta w związku z rocznicą mordu katyńskiego miała być tylko jedna, a "nagle Putin zaprasza Tuska w jakiejś grze przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu".
- W ramach demokracji jest wiele możliwości działania. Na razie trzeba pokazać społeczeństwu, jakie działania podejmowano przed 10 kwietnia - dodał Zieliński.
no comment,szkoda zdrowia i nerwów
W RAJU WINNO BYĆ WSZYSTKO: I PIEKŁO !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Superreaktywista
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Czw 13:50, 23 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Arcybiskup przeprasza za "profanację krzyża"
- Chcemy przeprosić za wszystkie akty profanacji dokonanej wobec krzyża, znaku ofiarnej miłości. Chcemy przeprosić za egoizm i niechęć, a nawet nienawiść do innych - napisał metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz w liście pasterskim do wiernych, który ma być odczytany w niedzielę.
List ten ma być odczytany w niedzielę, 26 września na wszystkich mszach św. w kościołach archidiecezji warszawskiej. W tym dniu arcybiskup Nycz zarządził nabożeństwa ekspiacyjne za wszelkie zniewagi i wszystkie akty nieuszanowania znaku krzyża, jakich dopuszczono się w Polsce.
Abp Nycz podkreśla w liście, że potrzebne jest dziś odczytanie na nowo krzyża jako "znaku łączenia Boga z człowiekiem, człowieka z drugim człowiekiem, nieba z ziemią". - Potrzebujemy dziś ludzi żyjących mądrością krzyża, którzy będą umieli postawić dobro wspólne ponad swoimi egoistycznymi racjami, którzy odnowią nasze życie rodzinne, społeczne i polityczne - napisał w liście metropolita warszawski. Apeluje w nim o to, by "krzyż był znakiem pojednania i pokoju".
Jak oceniasz sposób przeniesienia krzyża do kaplicy w Pałacu Prezydenckim?
Ogółem oddano głosów: 307943
bardzo dobrze 222667 72%
dobrze 25179 8%
tak sobie 6575 3%
fatalnie 36647 12%
nie było z tej sytuacji dobrego wyjścia 16875 5%
Hierarcha naucza w liście, że krzyża nie można odłączyć od chrześcijaństwa. - W życiu każdego człowieka obecny jest krzyż, czy to nam się podoba, czy nie. Przyjęty z wiarą może być dla każdego źródłem mocy i mądrości Bożej - głosi w liście abp Nycz.
Metropolita pisze też, że "mądrość krzyża, to uczciwe podejmowanie i wypełnianie obowiązków małżeńskich, rodzinnych, zawodowych, społecznych i politycznych".
Krzyżem - pisze w liście abp Nycz - wyróżniali tych, którzy gotowi byli ofiarować swoje życie za prawdę, wolność, Ojczyznę i drugiego człowieka.
no comment
I JUDASZE NAYCZYLI SIĘ NOSIĆ KRZYŻE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kamyk dnia Czw 13:53, 23 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Nie 17:56, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Dziś w programie p.Olejnik p.prof. Nałęcz odnosząc się do dyskusji wokół pytania, kto był pomysłodawcą organizacji dwóch uroczystości w Katyniu:
"To, że premier Rosji, z taką a nie inną przeszłością, przypomnijmy, z resortu, który przecież robił Katyń, pojawi się z polskim premierem na grobach katyńskich i powie to co powiedział, powinno być rzeczą tak niesłychanie ważną i tak cenną, że powinniśmy na ołtarzu tej sprawy złożyć każdą ofiarę. I nie udawajcie panowie z PiS-u, że nie wiecie, że prezydent Putin nie pojawiłby się z prezydentem Kaczyńskim. Co wy uważacie, że przyjechałby premier Putin z prezydentem Kaczyńskim i powiedział to, co powiedział?”
Mówiąc „złożyć ofiarę” Nałęcz miał zapewne na myśli zgodę na nieobecność prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Te słowa brzmią dziś jednak, po Smoleńsku, tak strasznie, że nie powinny nigdy paść. Bo okazało się, że rzeczywiście złożyliśmy ofiarę z życia 96 osób, w tym pary prezydenckiej. I nie można nie zgodzić się, że po drugiej stronie na szali leżała obecność bądź nie rosyjskiego premiera, „z resortu, który przecież robił Katyń”.
Swoją drogą, gdy trzeba, to okazuje się, że nasze władze wiedzą, kim jest Putin i z jakich sił wyrasta. Szkoda, że nie pamiętały o tym gdy powierzały jego ekipie śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej.
Wracając do audycji radia Zet: z Nałęczem zgodził się przedstawiciel SLD Jerzy Wenderlich, którego zdaniem Lech Kaczyński nie mógł być 7 kwietnia w Katyniu, ponieważ "obecność osób które były tak antyrosyjskie, i tak złośliwie antyrosyjskie", mogła być „problemem” dla rosyjskiego premiera.
Profesor historii,wychowawca młodzieży, doradca pana Prezydenta ,nota bene członek PZPR aż do momentu jej rozwiązania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|