|
Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Forum jest moderowane o różnych porach
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Nie 16:56, 12 Gru 2010 Temat postu: Z prasy obciachowej |
|
|
Poniżej z Naszego Dziennika 12.12.2010
Zanim polała się krew[b]
"Podwyżka przed świętami
11 grudnia 1970 r., godz. 10.00. Zbiera się Biuro Polityczne KC PZPR i zatwierdza bez sprzeciwu projekt uchwały rządu o zmianie cen detalicznych. Spośród 19 osób wątpliwości ma jedynie Stefan Jędrychowski, minister spraw zagranicznych. Wskazuje na brak dokładnego rozeznania skutków społecznych podwyżki cen. Mianowicie, o ile wzrosną koszty utrzymania dla różnych grup zarobkowych i na ile wyrówna ten wzrost rekompensata w postaci obniżki cen niektórych wyrobów przemysłowych.
Obawy Jędrychowskiego na temat możliwego braku akceptacji proponowanej operacji cenowej Gomułka zbywa pryncypialnie: jaka będzie postawa partii, taka będzie reakcja klasy robotniczej i społeczeństwa. Według Stanisława Trepczyńskiego, kierownika Kancelarii KC, wymiana zdań miała charakter "burzliwy", a zdenerwowany Gomułka zarzucił Jędrychowskiemu, że nie będzie mu dawał lekcji ekonomii Karola Marksa.
Dokonano korekty komunikatu PAP. W oficjalnym protokole z posiedzenia Biura Politycznego nie ma mowy o żadnej podwyżce, lecz jedynie o zmianie cen. Zatwierdzono okolicznościowe przesłanie do członków partii, tłumaczące zawile i pokrętnie rzekomą niezbędność wprowadzanej operacji cenowej. Autorzy elaboratu spodziewają się braku entuzjazmu wobec podwyżek cen żywności, więc nakłaniają do przyjęcia ich "ze zrozumieniem". W tym historycznym momencie "najważniejszym zadaniem stojącym przed członkami partii (...) jest wyjaśnianie wszystkim ludziom pracy przyczyn i słusznych celów, jakimi powodowała się partia i rząd, podejmując te doniosłe decyzje". Politbiuro zarządza odczytanie listu na 12 i 13 grudnia.
Podwyżkę cen żywności przed świętami Bożego Narodzenia 1970 r. poprzedzają też zabiegi natury militarnej. Poniekąd mają charakter rutynowy. Chodzi o gotowość aparatu represji do uśmierzenia wybuchów niezadowolenia ludności.
Akcja Jesień '70
8 grudnia. Minister obrony, gen. Wojciech Jaruzelski, podpisuje rozkaz w sprawie "rozszerzenia i ujednolicenia" zasad współdziałania wojska i resortu spraw wewnętrznych "w zakresie zwalczania wrogiej działalności, ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przygotowań obronnych". Rozkaz ma ogólne umocowanie w ustaleniach dotyczących współpracy obu resortów z 26 maja 1970 roku. MON ma udzielić pomocy MSW, "wydzielając odpowiednie siły i środki, zwłaszcza Wojsk Obrony Wewnętrznej, do wykonywania zadań we współdziałaniu z siłami i środkami resortu spraw wewnętrznych". Mechanizm pomocy międzyresortowej uruchamia każdorazowo decyzja kierownictwa partyjno-rządowego. Minister obrony ustala m.in. warunki użycia broni.
Zaplanowano koordynację "współdziałania wydzielonych sił wojskowych z siłami resortu spraw wewnętrznych". Przewidywano powołanie specjalnych zespołów kierowniczych na szczeblu ministerstw, okręgów wojskowych, województw i garnizonów. W konsekwencji 9 grudnia minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała podpisuje "Zarządzenie 00110/70 w celu zapewnienia porządku i bezpieczeństwa publicznego w kraju oraz koordynacji działań jednostek organizacyjnych resortu spraw wewnętrznych".
W MSW natychmiast powołano specjalny sztab operacyjny pod kierownictwem gen. bryg. Tadeusza Pietrzaka, komendanta głównego MO i wiceministra spraw wewnętrznych. To człowiek nieprzypadkowy. Wyedukowany w Informacji Wojskowej. W 1956 r. na stanowisku miejskiego komendanta milicji zachwyca przełożonych zdolnościami przy pacyfikacji Powstania Poznańskiego.
Jego zastępca, gen. Ryszard Matejewski, podsekretarz stanu w MSW, kompetencje sztabu określa skromnie - koordynowanie działań milicji i obsługa informacyjna. Przeczy temu wysoka ranga delegowanych do tego ciała funkcjonariuszy. To pięciu pułkowników na stanowiskach dyrektorów w MSW i Komendzie Głównej MO: Henryk Piętek (Departament III), Stanisław Kończewicz (Gabinet Ministra), Michał Syczewski (Biuro Prewencji i Ruchu Drogowego KG MO), Janusz Neldner (Biuro do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi) i Stanisław Hermeliński (Zarząd Łączności MSW).
Sztab MSW nadaje wszystkim dokumentom kryptonim Jesień Ő70. W każdym województwie, z wyjątkiem Warszawy, powołano pełnomocników sztabu. 10 grudnia 1970 r. o godz. 15.00 uruchomiono Centralne Stanowisko Kierowania. Do tłumienia spodziewanych niepokojów na ulicach przewidywano użycie słuchaczy szkół milicyjnych, więc zalecono ich pełne wyposażenie w transport. Kierownikowi grupy interwencyjnej MSW zlecono uaktualnienie planów alarmowych. We wszystkich jednostkach organizacyjnych resortu wprowadzono aż do odwołania dyżury funkcjonariuszy MO i SB. W dni powszednie od zakończenia pracy do godz. 22.00 oraz w pozostałe dni od godz. 8.00 do 22.00 dyżuruje połowa stanu osobowego jednostki. Ponadto pomiędzy godz. 22.00 a 6.00 zarządzono dyżury w gabinetach wszystkich kierowników jednostek.
Zatwierdzono opracowany w Gabinecie Ministra "Plan przedsięwzięć związanych z akcją Jesień Ő70". Zwiększono nadzór nad służbą funkcjonariuszy i realizacją zintensyfikowanych zadań operacyjnych, jak "profilaktyczne" zatrzymania osób według sporządzonych wcześniej list. Stan pełnej gotowości sił i środków wprowadzono w centralnych ośrodkach szkolenia milicji. Komendantowi szkoły milicyjnej w Słupsku polecono wstrzymać zwolnienie 107 funkcjonariuszy kończących kurs 11 grudnia.
W odprawach uczestniczą naprzemiennie wiceministrowie spraw wewnętrznych: Ryszard Matejewski, Henryk Słabczyk i Bogusław Stachura, oraz dyrektorzy departamentów MSW: Mikołaj Krupski (Dep. II) i Stanisław Morawski (Dep. IV). 11 grudnia "meldowano" o realizacji planu akcji Jesień Ő70, "omawiano" bieżącą sytuację w kraju, "sygnalizowano" piętrzące się problemy, "rozwiązywano pojawiające się trudności".
Pułkownik Henryk Piętek proponuje "definitywne rozstrzygnięcie" sprawy tajnych grup interwencyjnych MSW. Wprawdzie do dyspozycji jest 600 osób, ale bardzo mało, bo tylko 10, radiotelefonów. Podjęto decyzję o utrzymaniu grup w pełnej gotowości do ewentualnego wykorzystania na mieście w celach obserwacyjno-informacyjnych. Praktycznie wydzielone grupy mają zadania destrukcyjne i stricte prowokacyjne.
Pułkownik Stanisław Morawski kierujący tzw. departamentem kościelnym melduje, że "organa pionu IV działają zgodnie z planem przedsięwzięć. Zamierza się wybrać reprezentatywnie na terenie kraju kilka kościołów (...) i posłuchać, co będzie mówione w dniu 13 XII 70 r. (...) 12 XII rozpoczyna się w Łodzi dość duża impreza kościelna, z udziałem ok. 3/4 biskupów, do której hierarchia dobrze się przygotowała. Organa będą śledziły jej przebieg".
Sztab MSW zaleca uczulenie komendantów wojewódzkich MO, aby "ewentualne jakiekolwiek działania w odniesieniu do kobiet stojących w kolejkach lub pod sklepami podejmowane były z wielką rozwagą". Pietrzak przewiduje, iż "w dniu 12 XII 1970 r. można się będzie spotkać ze wzmożoną frekwencją w sklepach". I nie myli się.
Nie ma mąki
Komendant stołeczny MO, płk Antoni Frydel, 12 grudnia informuje o zaobserwowaniu stanu "lekkiego podniecenia" w mieście. Do warszawskich sklepów dostarczano akurat cukier i sól, ale niestety - brakowało mąki.
"Odcinkiem mąki" zajmuje się partia. Sekretarz Warszawy Józef Kępa poleca zatem dostarczać mąkę "w rozsądnych granicach". Z dokumentów źródłowych trudno wywnioskować, co znaczy eufemizm "rozsądne granice". Intencji Kępy można jedynie się domyślać. Być może w związku z planowaną nazajutrz podwyżką cen chciał przestrzec dysponentów i magazynierów przed nadmiernymi dostawami jeszcze taniej mąki.
Odnotowano zwiększoną absencję w pracy kobiet, ze strony których spodziewane jest "duże zagrożenie" nie tylko dla "odcinka mąki". Także w sklepach mięsnych zaobserwowano bowiem większe kolejki niż zwykle w sobotę. Zarówno z informacji KD PZPR, jak i ustaleń operacyjnych SB wynika, że w kolejkach "słychać narzekania" kobiet.
Ludność jakaś taka malkontencka, chociaż partia czyni starania o rzucenie do sklepów czegokolwiek. Departament III MSW sygnalizuje: "w społeczeństwie jest duża tajemnica na temat regulacji cen". Dobrą, a w każdym razie pocieszającą dla władz wiadomość przekazuje dyrektor Departamentu I MSW płk Mirosław Milewski. Wolna Europa dotychczas nie podała żadnego komunikatu o regulacji cen.
Radość mąci generał Pietrzak. Niestety, w sklepach większych miast tłoczno nadzwyczaj. "Ludzie coś czują, tylko nie wiedzą, co to będzie". Dezorientujące meldunki z banków. Warszawiacy podejmują wkłady z książeczek, a gdańszczanie odwrotnie - lokują pieniądze na książeczkach. Co za Naród!
ZOMO w gotowości
W sobotni ranek, 12 grudnia, Rada Ministrów podejmuje uchwałę "o wprowadzeniu zmian cen". Przed południem wicepremier Jaroszewicz zapoznaje Prezydium i Komitet Wykonawczy CRZZ z treścią uchwały rządu. Partyjni kierownicy fasady związkowej, zwyczajowo, czyli bez pytania swoich członków o zdanie, bezzwłocznie i jednomyślnie akceptują nową politykę cenową - jak eufemistycznie nazwano podwyżkę.
Sekretarze KW PZPR w Gdańsku uczestniczą od wczesnego rana w terenowych konferencjach sprawozdawczo-wyborczych w Kartuzach, Lęborku i Tczewie. Delegaci nie kryją zaskoczenia podwyżką cen. Reagują nieprzychylnie, w nastroju przygnębienia i nie rokują dobrego przyjęcia listu Biura Politycznego, którego treść ma być zaprezentowana dołom partyjnym w całym kraju na specjalnych zebraniach po godz. 16.00.
Gdański KW wczesnym popołudniem przekazuje dalekopisem do KC zasadniczo negatywną ocenę nastrojów wśród aktywu terenowego i zgłaszane pytania. Czy Biuro Polityczne wie, że ludność wydaje 50 proc. dochodów na artykuły żywnościowe, a podwyżka cen pogorszy sytuację najmniej zarabiających? Dlaczego zmianę cen wprowadza się podczas wyborów w partii i w okresie przedświątecznym?
12 grudnia polecono skoszarować jednostki ZOMO i utrzymać "w gotowości do działań" oraz zapewnić "pełną mobilność" Rezerwowych Oddziałów MO (ROMO). Funkcjonariuszom MSW, SB i MO wstrzymano do odwołania urlopy. Minister Świtała zawiadamia ministra obrony o podjętych decyzjach.
Stoczniowcy się burzą
W Stoczni Gdańskiej im. Lenina do PZPR należy 3150 członków i kandydatów. Prestiż stoczniowej organizacji niewątpliwie podnosi fakt, że w jej skład wchodzi Stanisław Kociołek. Dobrze znany miejscowym, ponieważ dopiero co odszedł ze stanowiska I sekretarza KW PZPR w Gdańsku. Teraz jest członkiem Biura Politycznego i wicepremierem rządu PRL.
12 grudnia. Partyjnych elektryzuje wiadomość, że Kociołek zaszczyci popołudniowe zebranie w macierzystej POP na Wydziale K-3. Frekwencja na zebraniach waha się od 60 do 80 procent. Na K-3 uczestniczy 250-300 członków partii i bezpartyjnych, którzy na treść listu Politbiura reagują protestami. Argumentacja podwyżek cen żywności zupełnie nie przekonuje. Padają głosy, że to aroganckie wyzwanie władz wobec ludzi szarej, ciężkiej pracy. Domagają się informacji o powodach nieprzeprowadzenia konsultacji z szeregowymi członkami partii.
Kociołek fizycznie przypomina Gomułkę. Ciekawy okaz takiego przekonanego "betonu", ale naprawdę przekonanego, bo mówił z okropną furią i z przekonaniem, zauważa Stefan Kisielewski. W Stoczni Gdańskiej na wątpliwości i zarzuty reaguje w tonie furioso. Usiłuje przekrzyczeć chaotycznie przemawiających. Przeciwnikom koncepcji zmiany cen wypomina sprzeniewierzanie się świętej partyjnej zasadzie centralizmu demokratycznego, a żądania podwyżek płac nazywa bezczelnymi. Emocjonalne, aroganckie wystąpienia Kociołka nadają rutynowemu partyjnemu zebraniu cech wiecu. Pośród ogólnej wrzawy i chaosu rozgoryczeni i podenerwowani uczestnicy opuszczają wydziałową halę. Niefortunny, choć wysoki rangą partyjną prelegent, powraca jak niepyszny do siedziby KW. Wzburzony konstatuje, jakoby pierwszy raz doznał uczucia, że nie miał kontaktu z salą. Telefonicznie zawiadamia Warszawę - niewykluczone, że samego Gomułkę - o dezaprobacie stoczniowców.
O chłodnym przyjęciu treści okolicznościowego przesłania Politbiura informuje również Szczecin. Sygnały o rozgoryczeniu i niezadowoleniu aktywu docierają także z dzielnic Warszawy. Są jednak także informacje krzepiące decydentów. KW w Katowicach pod przywództwem Edwarda Gierka zawiadamia, że klasa robotnicza Górnego Śląska i Zagłębia przyjmuje decyzję cenową z pełną odpowiedzialnością i partyjnym zrozumieniem... Wieczorem o godz. 20.00 w radiu i telewizji ogłoszono komunikat PAP o zmianie cen detalicznych. Gomułka tłumaczy telewidzom i radiosłuchaczom przyczyny uchwały rządu.
Już w nocy na budynku Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie pojawia się napis wykonany kredą: "Gomułka zdrajca Narodu".
Z 12 na 13 grudnia do pracy nie przystępuje nocna zmiana Stoczni Gdańskiej. Strajkuje także część dokerów gdańskiego portu.
Strajk
13 grudnia na odprawę do Sztabu MSW wezwano komendantów wojewódzkich MO, pierwszych zastępców ds. SB, kierowników jednostek operacyjnych, pełnomocników wojewódzkich Sztabu operacji Jesień Ő70, sekretarzy KZ PZPR MSW oraz kierownika grupy interwencyjnej płk. Czesława Boreckiego, na co dzień zastępcę kierownika Głównego Inspektoratu MSW. Do KC przekazano meldunek o gotowości MSW i wojska "na wypadek" formy ulicznej ewentualnego niezadowolenia ludności z powodu wprowadzonych podwyżek cen. Skoszarowano grupy szybkiego reagowania. Funkcjonariusze MO, SB oraz żołnierze i oficerowie w stanie podwyższonej gotowości bojowej czekają na rozkazy przełożonych.
W niedzielnym wydaniu "Trybuny Ludu" uwagę przykuwają spisy towarów z podwyższonymi cenami. Zebrania organizacji partyjnych, na których czytano list Politbiura apelujący o zrozumienie i poparcie decyzji najwyższych władz, nie przebiegają spokojnie. Wątpliwości budzi celowość podwyżek cen, pojawiają się konkretne pytania. Dlaczego drożeją śledzie, skoro nie wymagają karmienia? Dlaczego idą w górę ceny przetworów owocowych, skoro w skupie nie przyjmują od sadowników owoców, którymi z konieczności spasa się świnie?
14 grudnia. "Trybuna Ludu" tłumaczy, że podwyżki cen to "trudne, ale niezbędne decyzje". Według Michała Głowińskiego, wywód jest "wręcz karykaturalnie sofistyczny". Drastyczne posunięcie ma uzdrowić polską gospodarkę, którą niszczy fatalna struktura konsumpcji. Ludność za dużo wydaje na żywność zamiast na artykuły przemysłowe. Redaktorzy powtarzają wyświechtany propagandowy zarzut, że "Polacy za dużo jedzą, jakby mieli gargantuiczne apetyty" - komentuje Głowiński.
Teodor Palimąka, zastępca kierownika Wydziału Organizacyjnego KC PZPR, pełni 14 grudnia telefoniczny dyżur łączności partyjnej. Dostaje informację o strajku w Stoczni Gdańskiej. Dzwoni do Trepczyńskiego. Kierownik Kancelarii Sekretariatu KC pędzi do Sali Kolumnowej Urzędu Rady Ministrów, gdzie trwa plenum KC. Jest w kłopotliwej sytuacji. Jak przekazać dyskretnie wiadomość najważniejszym osobom w partii i w państwie siedzącym za stołem prezydialnym, czyli na widoku?
Trepczyński widzi, jak podchodzą tam oficerowie MSW i podają kartki. Podchodzi i on. W prezydium wyraźne poruszenie, bo nadchodzą meldunki o kilkuset robotnikach zmierzających w kierunku gmachu partii w Gdańsku.
Decydenci nie wiedzą, że w protestującym tłumie pojawiło się hasło: "Zgiń Gomułko, wróć Stalinie, bo robotnik z głodu ginie", które w najbliższych dniach zdobędzie błyskawiczną popularność.
Zbigniew Branach
Autor jest pisarzem, dziennikarzem, wydał m.in.: "Grudniowe wdowy czekają", "Tajemnica śmierci księdza Zycha", "Pierwszy grudzień Jaruzelskiego", "Sam płonął i sam zapalał - próba wyjaśnienia zbrodni zabójstwa ks. Stanisława Suchowolca", "Piętno księżobójcy".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Nie 16:57, 12 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechim
Superreaktywista
Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Głubczyce
|
Wysłany: Czw 5:54, 16 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
z Naszego Dziennika:Piotr Brzeziński, IPN Gdańsk
"Czarny czwartek
Tuż przed Bożym Narodzeniem 1970 r. Biuro Polityczne KC PZPR zdecydowało się na wprowadzenie podwyżek cen żywności i opału. Ich skala sięgała od kilku do ponad dziewięćdziesięciu procent. Mięso i jego przetwory podrożały prawie o 18 proc., węgiel kamienny o 10 procent.
"Jedzenie zdrożało, a lokomotywy staniały" - mówili rozgoryczeni ludzie. "Szczodra" partia obniżyła bowiem ceny niektórych artykułów przemysłowych. Tych, których nikt nie kupował. Przeceniony o 1700 zł telewizor "Lazuryt" nie był produkowany od dwóch lat...
Tymczasem reżimowa prasa na pierwszych stronach pisała o obniżce cen pralek, radiomagnetofonów, płyt gramofonowych etc., o podwyżkach wspominając dopiero na stronach dalszych. Ludzie wpadli w rozpacz.
14 grudnia 1970 r. na ulice wyszli pracownicy Stoczni Gdańskiej. Wieczorem doszło do starć z milicją. Nazajutrz demonstranci spalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Gdańszczanie nazywali go odtąd "Reichstagiem". Byli pierwsi zabici, demolowano sklepy. 16 grudnia wojsko i milicja ostrzelały bezbronnych robotników przed stoczniową bramą nr 2.
W przeciwieństwie do Gdańska protest gdynian miał charakter pokojowy. 15 grudnia pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej w zwartym pochodzie udali się przed Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Tam wybrali delegatów i zawarli porozumienie z przewodniczącym prezydium Janem Mariańskim. Władze miejskie uznały legalność strajku. Niestety, już najbliższej nocy milicjanci napadli na członków komitetu strajkowego. Brutalnie ich pobili, skuli i wywieźli do więzienia w Wejherowie. Przywódców gdyńskiego strajku potraktowano jak pospolitych bandytów. Wieczorem 16 grudnia wicepremier Stanisław Kociołek wezwał wszystkich robotników, aby wrócili do pracy. Na swoje nieszczęście - posłuchali.
Szli do pracy
17 grudnia 1970 roku. Przystanek Gdynia Stocznia, około godz. 6.00. Pociągi podmiejskie co kilka minut dowożą ludzi spieszących się do pracy. Są ich tysiące, gdyż z powodu remontu trakcji elektrycznej muszą przesiadać się tutaj wszyscy pasażerowie Szybkiej Kolei Miejskiej, także ci jadący do Gdańska i Wejherowa. Jest jeszcze ciemno i potężniejący z każdą chwilą tłum ludzi nie dostrzega czyhającego nań śmiertelnego zagrożenia. Na nic zdały się ogłaszane przez głośniki komunikaty o zamknięciu stoczni. Zresztą, nie wszyscy je słyszeli. Do dziś nie wiemy, dlaczego - skoro chodziło o blokadę stoczni - żołnierze i milicjanci ustawieni byli tuż za przystankiem aż kilometr od stoczni? Czy planujący tę operację dowódcy nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa? Wątpliwe.
"Padła komenda ostrzegawcza dowódców: 'Nie zbliżać się, bo wojsko będzie strzelać!'" - wspominał uczestniczący w pacyfikacji gdyńskich robotników płk Eugeniusz Stefaniak. "Nadal bez skutku. Wówczas padł wystrzał armatni z czołgu - aby postraszyć. Efekt huku, błysku i świstu był piorunujący. Pocisk poszybował na przeciwległe wzgórza. Na 30, 40 sekund gromada ludzka zastygła w bezruchu. Po chwili rozległy się głośne wołania: "Chłopaki, oni strzelają ze ślepaków, chodźmy, pokażemy tym gnojkom!". Tłum nieśmiało ruszył". Niektórzy chwycili za kamienienie, inni obrzucali żołnierzy wyzwiskami. Ci - zgodnie z rozkazem oficerów - zaczęli strzelać. Serie z automatów zebrały krwawe żniwo. Sytuacja ta powtórzyła się jeszcze raz około godz. 9.00. W rejonie przystanku Gdynia Stocznia zginęło - według oficjalnych danych - trzynaście osób. Szli tylko do pracy...
Nad miastem krążyły helikoptery. Zrzucano petardy i gazy łzawiące. Świadkowie wydarzeń - Janusz Ćwikliński i Halina Młyńczak - widzieli, jak strzelano z helikopterów całymi seriami. Cudem udało im się przeżyć. Jerzy Fic wspomina natomiast snajperów strzelających z bloków. Czy tak powstrzymuje się pokojowe, uliczne demonstracje?
Przemoc rodzi przemoc. W okolicy przystanku Wzgórze Nowotki (obecnie Wzgórze św. Maksymiliana) uzbrojeni w kamienie manifestanci wdali się w regularną walkę z milicją. Zginęły kolejne cztery osoby. Osiemnasta ofiara gdyńskiego Grudnia padła na placu Kaszubskim.
Do wieczora milicjanci urządzali łapanki. Sprawdzali ręce przechodniów. Ci, którzy mieli zabrudzone dłonie, byli aresztowani jako podejrzani o udział w starciach. Milicjanci zapędzali aresztantów do Prezydium MRN. Tam okrutnie bili ich i poddawali bolesnym torturom, takim jak obcinanie włosów nożem. Brutalności milicji nie sposób logicznie wytłumaczyć. Przecież do 17 grudnia gdyńscy manifestanci nie wybili w mieście ani jednej szyby.
Tylko trzech, spośród 18 zabitych, przekroczyło trzydziestkę. Większość ofiar "czarnego czwartku" to młodzi chłopcy, w wieku od 15 do 20 lat. Aż 37 - spośród 75 postrzelonych tego dnia osób - miało poniżej 20 lat. Wśród zabitych było 11 robotników, 6 uczniów i 1 student. Ich krwawą ofiarę opiewa "Ballada o Janku Wiśniewskim".
Zacieranie śladów
Nazajutrz po gdyńskiej masakrze Stanisław Kociołek wezwał do usunięcia z pracy młodych, samotnych robotników pochodzących spoza Wybrzeża. Jego zdaniem, stanowili oni "element niczym niezwiązany" z Trójmiastem. "Trzeba wypłacić im to, co się należy, wręczyć zwolnienie, pozbawić ich tym samym prawa zamieszkania w hotelach" - instruował gdyńskich współtowarzyszy Kociołek. A jeszcze dwa dni wcześniej wzywał tych samych ludzi, aby szli do pracy. Wprost pod karabinowe lufy...
Można przypuszczać, że wicepremierowi chodziło nie tylko o pozbycie się z Trójmiasta buntowników, lecz również naocznych świadków masakry. Jednych zwalniano z pracy, innych powoływano do wojska. Znamienne, że oficjalną listę zabitych opublikowano dopiero 18 stycznia 1971 roku. Do tego czasu nie było więc wiadomo, czy ktoś został zabity czy zwyczajnie wyjechał. Możliwe, że władzom właśnie o to chodziło.
Poza Wybrzeżem ludzie niewiele wiedzieli o przebiegu grudniowej rewolty. Stała się ona tematem tabu. Cenzura nie pozwoliła na przedruk w prasie centralnej artykułu "Głosu Wybrzeża" pt. "Obraz Wydarzeń. Gdańsk - Gdynia - Elbląg", mimo że był on tendencyjny i pełny niedomówień. Wielu Polaków poznało jego treść dopiero za pośrednictwem Radia Wolna Europa. Zapewne gdańska cenzura puściła tekst, bo w miejscu zamieszkanym przez tysiące naocznych świadków masakry nie można było zupełnie przemilczeć.
Pogrzeby grudniowych ofiar odbywały się nocą w asyście funkcjonariuszy SB. Odprawiali je wytypowani przez bezpiekę kapłani. Nawet epitafia poddane zostały cenzurze. Pamięć o masakrze miała zostać wymazana.
Przez lata przypominał o niej jednak gdyński proboszcz ks. Hilary Jastak. W liście do Prymasa Stefana Wyszyńskiego, jako jeden z pierwszych, dał świadectwo gdyńskiej Apokalipsy. Odprawiane przez niego Msze Święte żałobne i wygłaszane w ich trakcie odważne kazania były solą w oku miejscowej bezpiece. W 1980 r. władze komunistyczne nie pozwoliły mu nawet uczestniczyć w odsłonięciu pomnika Ofiar Grudnia 1970 r., wzniesionego dzięki determinacji działaczy "Solidarności" i ofiarnej pracy stoczniowców z SKP nieopodal przystanku Gdynia Stocznia. Komuniści ocenzurowali też napisy na pomniku, zezwalając na lakoniczne słowa: "17 grudnia 1970 r.".
Urzędnicy z Wydziału Kultury KC PZPR wstrzymali realizację kręconego przez Wytwórnię Filmów Oświatowych w Łodzi filmu dokumentalnego o Grudniu ´70. Jego pomysłodawcami byli Anna Walentynowicz i Szymon Pawlicki. Scenariusz dokumentu był jednak - według partyjnych decydentów - "za ogólny" i stwarzał "możliwości dowolnego wprowadzenia treści politycznych". Władza bała się prawdy o Grudniu. Niedokończony film zaginął bez śladu po wprowadzeniu stanu wojennego...
W 1970 r. krwią polskich robotników spłynęły nie tylko ulice Gdańska i Gdyni, lecz także Szczecina i Elbląga. W pacyfikacji Wybrzeża udział wzięło 27 tys. żołnierzy, 9 tys. milicjantów, esbeków i zomowców. Grudzień ´70 stał się kolejnym w tragicznym szeregu "polskich miesięcy". Niestety - nie ostatnim."
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lechim dnia Czw 5:55, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|